14.07.44 - WYSTĘPA
Paweł Stępień pseudonim „Gryf” wraca do oddziału w maju po wyleczeniu rany, którą odniósł w Zagnańsku, kiedy zginął „Mściciel”. Niemcy nie zapomnieli jednak o oddziale. Pod koniec czerwca nie udało im się rozbić oddziału podczas akcji przeprowadzonej na Światełko, miejsce ich zakwaterowania. W ramach zemsty zabili 20 osób, głównie z Kołomani, z których niektórzy byli związani z konspiracją. To wydarzenie było dla partyzantów ciężkim przeżyciem, wszak dotknęło mieszkańców wsi, która była ich oparciemi ostoją. Należało jak najszybciej podbudować morale oddziału, a najlepszym rozwiązaniem było przeprowadzenie akcji zbrojnej. Po niemieckiej obławie na miejsce kwaterowania oddziału przeniósł się on w lasy niedaleko od Kaniowa. To tam, w dniu 13 lipca, skompletował grupę 27 partyzantów, którzy następnego dnia mieli wyruszyć na zasadzkę. W jej skład, oprócz mającego dowodzić całą akcją „Gryfa”, weszli: ppor. „Narew” (Stefan Świderski), jako dowodzący jednym skrzydłem niewielkiego oddziału, kpr. pchor. „Zapora” (Zenon Zawadzki), jako jego celowniczy rkm browning wz. 28, plut. pchor. /ppor. „Murzyn” (Zygmunt Krotowski), dowodzący drugim skrzydłem, st. strz. „Kruk” (Tadeusz Robak), celowniczy drugiego rkm browning wz. 28 oraz (podaję alfabetycznie wg pseudonimów – przyp I.P.): st. strz. „Bronka” (Bronisława Jóźwik), kpr. pchor. „Czarny” (Zbigniew Gałach), pchor. „Czarny” II (posługiwał się również pseudonimem „Zygmunt” – przyp.I.P. ) (Zygmunt Kominek), „Dąb” (Tadeusz Domagała), „Fenix” (Zdzisław Gola), Józef Garliński, kpr. pchor. „Jemioła” (Tadeusz Skoniecki), „John” (zbiegły z niewoli niemieckiej żołnierz angielski, NN – przyp. I.P.), kpr. „Kochanek” (Mieczysław Koch), „Komorowski” (Władysław Ziental), „Krysia” (Zdzisław Borowiec), „Leśnik” (Marian Kondrak), „Rak” (Zenon Reczyński), „Rymps” (Roman Rudzki), plut. „Skazaniec” (Kazimierz Dziewiór), st. strz. „Sokół” (Kazimierz Jabczuga), „Sokół” II (Jerzy Naleźnik), „Trzmiel” (Jan Palus), plut. „Waga” (Jan Staniec), kpr. „Wichura” (Zygmunt Witkowski), „Wroński” (Eugeniusz Zembal), „Zagończyk” (Mieczysław Sidło) i „Zrąb” (Stanisław Duś). Uzbrojona w dwa rkm-y, parę pm-ów, karabiny, broń krótką i granaty grupa wyruszyła rano 14 lipca 1944 roku w kierunku zaplanowanego miejsca akcji, przy szosie Kielce-Skarżysko. Około 10.00 żołnierze sprawnie przeskoczyli szosę i zajęli stanowiska w gęstym, wysokopiennym lesie po jej prawej stronie. Po drugiej stronie szosy, tej, z której nadeszli, także był las, ale jego skraj był zbyt oddalony od szosy, a kilkaset metrów w prawo, na jego skraju leżała wieś Stara Występa. Stanowiska zajęte przez oddział, z taktycznego punktu widzenia, utrudniały bezpieczny odwrót po akcji, ale stwarzały niezwykle dogodne warunki do przeprowadzenia ataku. Pośrodku ugrupowania miał swoje miejsce dowodzenia „Gryf”. Na prawo od niego zajęła miejsce grupa dowodzona przez ppor. „Narwia” z obsługiwanym przez „Zaporę” rkm-em na prawym skraju. Na lewo, ukryci wśród drzew i zarośli, zalegli żołnierze podchorążego „Murzyna” z rkm-em „Kruka” na lewym skraju. Mniej więcej w połowie odległości między stanowiskiem „Gryfa”, a leżącą po drugiej stronie szosy wsią, na wysokim drzewie, na samym brzegu lasu, zajął stanowisko obserwacyjne „Krysia”, który po zobaczeniu jakichkolwiek Niemców zbliżających się od strony Skarżyska miał dać reszcie sygnał rzucając z drzewa na ziemię białą chustkę. „Gryf” ustalił z nim, że sygnał będzie dany jedynie wtedy, gdy zbliżający się Niemcy będą stanowić siłę nieprzekraczającą możliwości ogniowych niewielkiego oddziału. Szosa od strony Kielc, mimo że po dwóch stronach miała las, była doskonale widoczna na długim dystansie, ponieważ biegła prosto, bez zakrętów, po w miarę równym terenie. Rozpoczęło się oczekiwanie. Po pewnym czasie, w którym leżący w ukryciu żołnierze z niecierpliwością, aż do zmęczenia oczu, wpatrywali się w stanowisko obserwacyjne „Krysi”, z drzewa opadł wolno ku ziemi biały skrawek materiału. Leżący wzdłuż brzegu lasu dopiero po upływie kilku chwil zauważyli wyłaniające się zza zakrętu szosy, zmierzające w ich kierunku, dwie furmanki z ośmioma żandarmami. Przy obydwóch wozach szły, przywiązane do nich, cztery osiodłane pod wierzch konie. Kiedy furmanki nadjechały na wysokość stanowisk prawej grupy, ppor. „Narew” wezwał Niemców do poddania się. Żandarmi grzecznie podnieśli ręce do góry. Padł rozkaz opuszczenia furmanek. Kiedy poddający się Niemcy stanęli na szosie, „Narew” nie wytrzymał. Przeskoczył rów i ze stenem w dłoni ruszył w ich kierunku. Za nim skoczyło jeszcze paru żołnierzy z jego grupy. Jeden z poddających się żandarmów musiał zauważyć, że „Narew” nie przerepetował broni, błyskawicznie wyciągnął pistolet i strzelił. Podporucznik Świderski padł martwy na szosę, trafiony prosto w serce. Niemcom nie dano szans, mimo że po zastrzeleniu zabójcy „Narwia” reszta wykorzystała sytuację i rzuciła się do ucieczki.. Zostali zastrzeleni wszyscy. W ręce oddziału „Gryfa” wpadły: 1 pm, 6 kb i 3 pistolety. Zamieszanie, zupełnie niepotrzebne, spowodowane porywczością młodego oficera, wydłużyło czas akcji. W tym czasie od strony Kielc pojawiły się dwa samochody osobowe, przynajmniej w jednym jechali uzbrojeni niemieccy żołnierze. Ogniem rkm-u zatrzymał ich „Kruk”, dając kolegom czas na zabranie martwym żandarmom zdobytej broni i wycofanie się z szosy z powrotem do lasu. Kiedy „Kruk” i reszta grupy „Murzyna” starała się powstrzymać ogniem przygotowujących się do ataku, a strzelających dotąd z rowów, w których zalegli, Niemców, od strony Skarżyska wyłoniły się dwa samochody pełne wojska. Pod ogniem rkm-u „Zapory” musiały się zatrzymać, ale Niemcy sprawnie je opuścili i zaczęli rozwijać szyk do natarcia. W tym momencie siły nieprzyjaciela przewyższały już możliwości nawiązania równorzędnej walki przez „Gryfa” i jego żołnierzy. Dowódca wśród gęstniejącej strzelaniny szybko ocenił sytuację i głośnym krzykiem wydał rozkaz: „Wycofywać się na Klonów!” Ostrzeliwując się atakującym z dwóch kierunków szosy Niemcom, żołnierze opuścili stanowiska wzdłuż rowu i zaczęli cofać się w głąb lasu, w kierunku torów kolejowych. Na wybrukowanej granitową kostką jezdni pozostały martwe ciała, ppor. „Narwia” i zastrzelonych przez partyzantów żandarmów. Niemcy na szosie ograniczyli się do strzelania w stronę lasu, ale na przekroczenie rowu i wejście miedzy drzewa nie starczyło im odwagi, mimo że z całą pewnością mieli świadomość swojej przewagi, liczebnej i ogniowej. „Gryf” i jego ludzie doszli tymczasem do brzegu lasu tuż przed linią kolejową, gotowi do jej przekroczenia. Musieli się jednak zatrzymać. Na torach, na wprost nich stał pociąg osobowy pełen niemieckich żołnierzy. Z okien wagonów rozległy się, na szczęście rzadkie, pojedyncze strzały. Odpowiedzieli ogniem. Trzej partyzanci wycofujący się z lewej strony szyku: „Komorowski”, „Leśnik” i „Rymps”, gdy rozległy się strzały z wagonów odbili w lewo, na łąki wsi Występa. Znaleźli się na otwartym terenie, doskonale widoczni przez Niemców stojących z bronią gotową do strzału na szosie. Od ich strzałów padł martwy „Rymps” (Roman Rudzki). W reszcie grupy, ostrzeliwującej się Niemcom z pociągu, młody, 17-letni „Rak” wpadł w krótkotrwałą panikę krzycząc: „Rany boskie! Teraz już po nas!” Spisaną już po wojnie relację z tej walki Paweł Stępień zatytułował: „Partyzanckie szczęście”. Rzeczywiście wycofującym się partyzantom szczęście dopisywało. Po kilku minutach dość bezładnej strzelaniny pociąg ruszył w stronę Kielc, umożliwiając oddziałowi przekroczenie torów i zapadnięcie w lasy klonowskie. Późnym wieczorem, już o zmroku, wrócono na miejsce walki i z łąki zabrano ciało poległego „Rympsa”. Zwłoki ppor. „Narwia” zabrali Niemcy, ale przekazali je granatowej policji. Policjanci oddali je plut. „Oblęgorowi” (Mikołaj Żołądek). Obydwaj polegli tego dnia żołnierze „Gryfa” zostali pochowani na cmentarzu w Zagnańsku. W lasach klonowskich „Gryf” i jego żołnierze, uczestniczący w zasadzce pod Starą Występą pozostali kilka dni, po czym powrócili do reszty oddziału w okolicy Kaniowa. Oddział „Gryfa” nadal walczył z Niemcami wspomagany przez miejscową ludność, aż wreszcie latem, kiedy nastąpiła mobilizacja sił Armii Krajowej wszedł w skład 4 pułku piechoty Armii Krajowej, jako 4 kompania. W tekście wykorzystano jeden z rozdziałów przygotowywanej monografii dowodzonych przez por. Pawła Stępnia „Gryfa”: Oddziału Dywersyjnego „Perkun” KPN i 4 kompanii 4 ppLeg. AK. Jej autorem jest Ireneusz S. Pietraszek. Akcja została odtworzona przez SRH „JODŁA” podczas widowiska „NA SZLAKU HUBALA” Samsonów 2011.