KONIEC WOJNY – NOWA, CZERWONA OKUPACJA
Kpt. „Dolina” w niedługim czasie po rozwiązaniu oddziału emigruje z częścią  podległych mu oficerów na zachód, zakopując w okolicach śląska skrzynie blaszane z historycznym archiwum brygady oraz z licznymi fotografiami partyzantów AK. Porucznik „Nieczaj” robi to samo, lecz w innym miejscu. Później Służba Bezpieczeństwa znajdzie oba zakonspirowane miejsca i przechwyci zakopane archiwa. Ktoś
z podległych w partyzantce wydał bezpiece tajemnice ukrycia archiwaliów zgrupowania i kawalerii.
Część partyzantów / ułanów melinuje się w tworzonej przez komunistów milicji obywatelskiej na terenie powiatu opoczyńskiego, wychodząc z założenia, że "pod latarnią jest najciemniej". Część wraca do domów, a inni przenoszą się na ziemie zachodnie – odzyskane. Por. Zdzisław Nurkiewicz ranny stacjonuje w Brzustówku k/Opoczna lecząc rany wojenne. Opiekuje się nim na „melinie” u p. Janka, ułan zwiadu / sanitariuszka „Ula”, Urszula zd. Koczarska, która przyjęła takie nazwiska jak por. „Nieczaj”; Zapolska. Wszyscy okoliczni tam
zamelinowani partyzanci AK odwiedzają i pomagają swemu d-cy wiedząc, że ukrywa się on przed bezpieką i bolszewikami. Zwracają się do niego nowym pseudonimem „Baćko”, po wschodniemu, i z białoruska to znaczy ojciec.
Już po wyleczeniu z ran d-ca kawalerii przenosi się z Ulą na ziemie odzyskane gdzie zostaje przez bolszewików z Puszczy Nalibockiej rozpoznany i aresztowany. Udaje się Zapolskiemu uciec czerwonym oprawcom. Mieszka krótko w Szczecinie, w Bydgoszczy u szwagierki Ewy a także krótko przebywa w Krakowie u szwagra Karola Dörre i Marii szwagierki. Wreszcie trafia z żoną (łączniczka Ula) do Warszawy. Tam na krótko podejmuje pracę w gminie Warszawa Falenica jako poborca podatkowy. W tym czasie rodzi im się drugi syn. Pracując w Urzędzie Gminy zostaje rozpoznany przez UB i musi ponownie uciekać z Warszawy. Ponownie zmienia nazwisko. Zostawia Urszulę z dwojgiem dzieci i przenosi się na ziemie odzyskane. Pracuje w kamieniołomach w okolicach Wałbrzycha, potem w okolicach Gorzowa Wielkopolskiego w młynie oraz w Słupsku jako pracownik teatru. Jednak wszędzie nie zagrzewa długo miejsca, gdyż wyczuwając zagrożenie ze strony UB szybko znika z zagrożonego terenu.
Udaje się także w trakcie swoich ucieczek do Szczecina do p. Konstancji dawnej właścicielki ziemskiej z Chaciszek. Czasem spotyka także dawnych ułanów z oddziału AK i dowiaduje się o licznych aresztowaniach ułanów z jego kawalerii z tym, że niektórzy po wojnie
o czym już wiedział, zorganizowali tzw. Zbrojną Grupę Przeżycia „ZGP” – oddział o nazwie „Grupa Juranda”, którą szczególnie zasilili rodowici ułani z polskich kresów. Była to tajna miejscowa konspiracja. To ci, którzy nie mieli gdzie się podziać po wojnie, nie mieli gdzie wracać a ich rodziny zostały w ZSRS lub zesłano na Sybir. Działalność ich polegała na rozbrajaniu czerwonych działaczy partyjnych, posterunków Milicji i rozbicia różnych kas gminnych w celu przeżycia. Wyroków na przeciwnikach nie wykonywali, jedynie w zagrożeniu i w ostateczności. Potem ta grupa przekształciła się w Polski Związek Wojskowy [PZW] Obwód Maria działający w okolicy Prudnika. W roku 1948 grupa zbrojna została rozwiązana. W grupie było od 18 do 25 ułanów. Duża część partyzantów owej grupy zostało aresztowanych i skazanych przez „Sądy Czerwone”. Dowódca grupy w 1949 roku odebrał sobie życie w areszcie PUBP w Prudniku lub został skrycie zamordowany przez ubowców. Złapani chłopcy z tej grupy nikogo komunistom nie wydali.
Po różnych dalszych perypetiach Nurkiewicz wraca do Krakowa i tam spotyka się po raz pierwszy od jesieni 1940 roku z żoną Józefą (pierwsza żona, wywieziona przez sowietów na Syberię o której był przekonany, że nie żyje), która jakimś cudem wraz z pasierbicą Danutą powróciła ze zsyłki w ZSRS. Dwoje synów nie przeżyło katorgi bolszewickiej a młodzieniec Stefanek zginął lub zaginął w mrozach Kazachstanu. Najstarszy syn Zdzisław – Rafał złapany przez NKWD przebywał w obozie na Magadanie nad morzem Ochockim.
„Nieczaj” zmienia swoje nazwisko po raz trzeci. Po komplikacjach rodzinnych z żoną Józefą związanych z tragedią obozową wschodniej zsyłki zamieszkuje w Czatkowicach k/Krzeszowic obok Krakowa w domu Karola Dörre. Tam pracuje najpierw na wsi u gospodarza przy koniach, następnie w firmie budowlanie odbudowującej zakłady energetyczne w Krakowie. Pracuje również na Podhalu w miejscowej żwirowni w Ludźmierzu k/Nowego Targu. Po powrocie z Podhala podejmie pracę w kamieniołomie w Czatkowicach/Krzeszowicach. Rzadko spotyka się „przypadkowo” z Ulą. W ten konspiracyjny sposób ukrywa się przed czerwoną władzą,  do stycznia 1959 roku.

PRL – KARA ŚMIERCI – WIĘZIENIE
W styczniowy chłodny zimowy ranek w zakładzie pracy zostaje przez ubranych po cywilnemu komunistycznych funkcjonariuszy SB aresztowany. W domu przeprowadzono rewizję i przewieziono dzielnego dowódcę do aresztu w Zielonej Górze. Poddano go ciężkiemu przesłuchaniu, represji psychicznej i biciu. Sporządzono Akt Oskarżenia. Na procesie zebrano wielu świadków z Białorusi i ze zgrupowania AK. Niektórzy bronili swego dowódcę zwycięskich bitw. Niektórzy „zdrajcy-kolaboranci”, „czerwoni” zeznawali na swego dowódcę „Nieczaja”. Sąd w Zielonej Górze wydał tylko jeden z możliwych wyrok – Karę Śmierci oraz dodał wszystkie możliwe kary. Dwóch
odważnych ławników nie zgodziło się z opinią Sądu i wyraziło zdanie odrębne od wydanego wyroku.
Jednak to nie uratowało dzielnego „Nieczaja”. Skazanego przewieziono do celi śmierci w oczekiwaniu wykonania strasznego wyroku.
W słowie końcowym oskarżony dowódca powiedział: nigdy nie zdradziłem swojej ojczyzny – Matki Polski.
Po złożonej przez obrońców apelacji Sąd Najwyższy zmienił Nurkiewicza wyrok na 15 lat dodając wszystkie dodatkowe kary. Teraz, aż do wyjścia z więzienia Nurkiewicz odsiaduje „swą karę” w najcięższych więzieniach. Współwięźniowie nazywają go w kryminale pseudonimem „Ataman”. Przebywając we więzieniu leczy się, leczy zęby które mu na przesłuchaniach wybito. W skutek chorób
i na skutek podeszłego wieku zostaje wcześniej zwolniony z kryminału. Wypuszczenie odbyło się w czerwcu 1969 roku już po odsiedzeniu 10 ½ letniej czerwonej katorgi.

„WOLNOŚĆ” – POWRÓT DO DOMU
Wraca żołnierz, partyzant z więzienia do rodziny do Krzeszowic – Czatkowic. Zastaje swoje mieszkanko małe inne, pokój z kuchnią bez WC i łazienki (18 m²). Ma to mu starczyć do śmierci. 
Umiera nagle 12.09.80 r. na ciężki zawał serca. Został z honorami pochowany na cmentarzu parafialnym św. Marcina w Krzeszowicach. Odprowadzali go ułani i sanitariuszki z 27 pułku ułanów Armii Krajowej.