Jedną z konspiracyjnych kwater oddziału była wioska Gałęzice pomiędzy Chęcinami, a Piekoszowem. To stamtąd 15 kwietnia 1944 roku wyszło pięciu żołnierzy AK pod dowództwem Zbigniewa Kruszelnickiego „Wilka”. Poza dowódcą na akcję szli: „Miecz” Mieczysław Sejdo, „Baldwin” – Jedynak, „Robak” – Tomasz Rak i „Junak” – Ludwik Janyst.

     Dzień był bardzo słoneczny. Żołnierze obawiali się, że w długich płaszczach kryjących broń mogą wyglądać podejrzanie. Ich celem była stacja kolejowa w Piekoszowie, a dokładnie trzyosobowy patrol Niemiecki, który zawsze tym samym pociągiem przyjeżdża z Kielc, aby wzmocnić załogę gorzelni w Pomniku. Zgodnie z planem Niemcy mieli być rozbrojeni i zamknięci w murowanej piwnicy, znajdującej się obok stacji.

     Dwaj partyzanci uzbrojeni w steny ukryte pod płaszczami stanowią ubezpieczenie. Pozostali trzej uzbrojeni jedynie w broń krótką mają rozbroić Niemców. Mimo, że plan był prosty, a przeprowadzane wcześniej rozpoznanie nie przewidywało trudności, życie po raz kolejny miało sprawić niespodziankę…

     Pociąg był niestety bardzo długi i nie zatrzymał się w takim miejscu jak zwykle. Niemcy zamiast przejść przez poczekalnię szli obok budynku stacyjnego. Podbiegł do nich „Robak” z okrzykiem Hande Hoch! Niemcy stanęli jak osłupiali, nie wiedząc, co robić. Niezdecydowanie sięgają po broń, ale partyzanci nie wiedzą czy chcą ją oddać, czy może walczyć… Wreszcie „Robak” obawiając się tego ostatniego zaczyna strzelać. Po chwili pomagają mu „Baldwin” i „Miecz”, którzy w tej chwili nadchodzą. Jeden z Niemców pada. Pozostali jednak cofają się za drzewa i zaczynają się ostrzeliwać.

     Zresztą cała akcja układała się od początku źle. W wagonach przeznaczonych tylko dla Niemców jechało, bowiem ich dosyć dużo. Na odgłos strzelaniny wyskoczyli z pociągu pod dowództwem jakiegoś żołnierza SS oraz Gestapowca. Na całe szczęście biegli na pomoc kamratom z drugiej strony budynku, a tam przywitały ich strzały „Junaka” i „Wilka”. Całe szczęście w tym, że Niemcy w nieznanym terenie nie za bardzo chcieli ryzykować walki z nieznanym przeciwnikiem.  Ich dowódca po pewnym czasie dał rozkaz do odwrotu. Po załadowaniu się do pociągu nakazali jego odjazd.

     Niemcy tak się spieszyli, że zapomnieli o swoich kolegach z patrolu, którym chcieli pomóc. Zresztą dwóch z nich leżało już na ziemi zabitych. Ich dowódca zaś nie mogąc się wycofać do pociągu został wzięty przez partyzantów do niewoli. Było już po wszystkim. Walka nie trwała zapewne nawet 10 minut. „Wilk” nakazał załadować się na bryczkę, która oczekiwała przed stacją na Niemiecki patrol. Jeńca zabrano ze sobą, ale z dala od stacji został puszczony wolno.

Akcja odtworzona przez nas podczas widowisk historycznych: „W OBRONIE BIAŁO-CZERWONEJ” Piekoszów 2009.