Stowarzyszenie
Wszystkie grupy rekonstrukcyjne odwołują się do tradycji. I słusznie. My także sięgamy do korzeni, ale do tych przez wielu zapomnianych. Stowarzyszenie swoją działalność koncentruje na przypominaniu o dziejach Ziemi Świętokrzyskiej podczas II wojny światowej, ze szczególnym uwzględnieniem dokonań Armii Krajowej. Sekcja polska odtwarza oddział kawalerii, a dzięki staraniom Leszka Marcinkiewicza uzyskaliśmy prawo używania barw 27 pułku ułanów. Pułku który po walkach z obu agresorami w 1939 roku odtwarzał się na Ziemi Nowogródzkiej. Szlak bojowy pułku wiódł przez Puszcze Kampinoską, aż w Góry Świętokrzyskie i zakończył się dopiero w styczniu 1945 roku. Nowi „czerwoni władcy” nie dali jednak ułanom spokoju. Przez wiele lat byli tępieni, a największym przykładem jest ostatni dowódca pułku. Tak jak On i my chcemy być niezłomni.
27 PUŁK UŁANÓW IM. KRÓLA STEFANA BAROREGO
Proporzec 27 pułku ułanów
28 lipca rotmistrz Adam Zakrzewski otrzymał rozkaz nakazujący mu objęcie dowódcy nowego pułku, a 29 lipca podpisał pierwszy rozkaz pułkowy, w którym między innymi wyznaczył dowódców formujących się szwadronów. Korpus oficerski tworzony był z oficerów wszystkich formacji polskich, a więc: legionów, ułanów krechowieckich i pułków jazdy, podoficerowie powołani z poboru, a szeregi ułanów stanowili ochotnicy. Konie w 40% stanowiły własność ochotników, broni w początkowym okresie brakowało, a umundurowanie dostarczył częściowo szwadron zapasowy. Barwy pułkowe pozostały identyczne z barwami 3 pułku ułanów tj. biało-żółte. W Modlinie tworzył się szwadron karabinów maszynowych. Sztab pułku ze szwadronem łączności stanął we wsi Zaleskowie, 1 szwadron w Goliszewie, 2 w Gazewie, 3 w Tykadłowie, 4 w Ilnie, a szwadron karabinów maszynowych w Zborowie. Szwadrony rozpoczęły ćwiczenia pozwalające zapoznać się z szykami bojowymi, spieszaniem oraz zasadami walki konnej i pieszej. 2 sierpnia na rynku w Kaliszu mjr Zygmunt Podhorski dokonał przeglądu pułku i odebrał przysięgę. Stan pułku w tym dniu wynosił: 27 oficerów, 716 szeregowych i 652 konie. Dwa dni później pułk wyjechał koleją z Kalisza i 6 sierpnia rano wyładował się w Ciechanowie. 7 sierpnia miał być dla pułku pierwszym dniem spotkania z wrogiem. Sformowanie jednostki w ciągu trzech dni i wymarsz po siedmiu dniach był zapewne wyjątkowym czynem w dziejach organizacji wojska.
POWSTANIE I ORGANIZACJA
WOJNA POLSKO-BOLSZEWICKA
BITWA WARSZAWSKA
CHRZEST BOJOWY POD PRZASNYSZEM
WYPAD NA CIECHANÓW
Walka pod Ciechanowem uzmysłowiła Naczelnemu Dowództwu, że nie były to drobne ubezpieczenia wojsk nieprzyjacielskich kierujących się na Warszawę, ale większe jego siły. Rozpoznanie marszu 4 Armii sowieckiej miało dla dowództwa doniosłe znaczenie. Celem sprawdzenia sił nieprzyjacielskich został zarządzony przez Naczelne Dowództwo wypad pod Ciechanów. Główna rolę miał odegrać 203 Pułk Ułanów. Noc z 8 na 9 sierpnia dała ułanom i koniom zasłużony odpoczynek, a 9 sierpnia pułk wyruszył do Łopacina i tu wszedł w podporządkowanie dowódcy 8 Brygady. Wysłane patrole wykryły wojska sowieckie obsadzające linię Ujazdowo-Nuszewo-Mieszki Wielkie oraz jego wysunięte patrole na Glinojeck i Kraszewo. Zarządzone zostało natarcie. Na czas akcji dowodzenie pułkiem przejął rtm. Zakrzewski, a jego pierwszym zadaniem było zajęcie pozycji wyjściowej do ataku we wsi Kruszewo. Zadanie to wykonał patrol dowodzony przez por. Słatyńskiego, niszcząc nieprzyjacielską placówkę. Pierwszym obiektem natarcia było skrzyżowanie szosy z torem kolejowym. Natarcie rozpoczęło się
o 17:00. 1 i 2 szwadron posuwały się tyralierą, a 4 w kolumnie plutonowej. Pod Babami patrole dostały się pod ogień piechoty nieprzyjaciela, na który szwadrony odpowiedziały konną szarżą wspartą ogniem z taczanki por. Witczaka. Zdobyto wieś i rozbito kompanie jej broniące. Pułk nie tracąc impetu atakował dalej. Pod Sokołówką pluton 4 szwadronu natknął się ponownie na okopaną piechotę wroga i rozpoczął szarżę uwieńczoną sukcesem. Dwie kompanie nieprzyjaciela porzuciły zajmowane pozycje uciekając w popłochu. Dowódca pułku wysłał w pościg za nimi resztę 4 szwadronu oraz wsparł go 2 szwadronem atakującym pieszo w kierunku lasu. W tym czasie na szosie Gąsocin-Ciechanów ukazały się wojska nieprzyjacielskie, rozwijając natarcie w kierunku na las. Pułk po odparciu kilku ataków wycofuje się pod osłoną 2 szwadronu. Na noc pułk stanął w Żochach ubezpieczając się na linii Kraszewo-Kraków-Sarnowa Góra. Nastrój w oddziałach po walce był dobry mimo zmęczenia i braku żywności.
WALKA POD ŚWIERSZCZAMI I SOCHOCINEM
W dniu 11 sierpnia położenie 5 Armii pogorszyło się, a armia rosyjska maszerowała wzdłuż toru kolejowego Ciechanów-Modlin, aż do stacji Gąsocin, osiągając Kuźniewo Wielkie i Strzegocin. Pułk przebywał w tym czasie
w Łochocinie po przybyciu z Żoch. 12 sierpnia został skierowany do stacji Świerszcze, gdzie odbywała się walka VIII Brygady zwróconej frontem na wschód. W czasie walk został ranny dowódca 1 szwadronu por. Lizoń osłaniający odwrót 2 Pułku Ułanów. Dowodzenie przejął podchorąży Adam Doruchowski. Został wydany rozkaz przez dowódcę armii o zgrupowaniu głównych sił za rzeką Wartą frontem na wschód. W związku z tą sytuacją walki pod Świerszczami zostały przerwane, a pułk otrzymał zadanie obsadzenia m. Kaolinowo, osłaniając kierunek z Ojrzenia. Do wsi wjechali telefoniści sowieccy mający ustawić w niej centralę telefoniczną, ale zostali wzięci do niewoli. 13 sierpnia ruszył pułk na Sochocin, ale okazało się, że jest opanowany przez oddziały piechoty sowieckiej. Nie mogąc osiągnąć miejscowości, pułk skierował się do m. Rży, gdzie miał dołączyć do kolumny 8 pułku. 1 szwadron i pluton łączności tworzące dywizjon pod dowództwem rtm. Zakrzewskiego zajęły Milewo,
a pozostałość pułku obsadziła linię Kolonia-Stoszewo-Milewo. W tym czasie zaatakowany został 115 Pułk Ułanów przez sowietów, więc Zakrzewski w ramach pomocy dla tego pułku miał obejść Żelechy od południowego-zachodu
i zaatakować nieprzyjaciela. Zadanie udało się, a 30 pułk sowieckiej piechoty został rozbity. Męstwem w walce wykazali się: rtm. Zakrzewski, pchor. Doruchowski, st. uł. Karśnicki dopadając jako pierwsi nieprzyjacielskiej piechoty.
13 sierpnia rozpoczęła się bitwa warszawska. Dwa szwadrony pułku oraz 115 Pułk odeszły celem obrony prawego skrzydła 18 Dywizji Piechoty, a pozostałość pułku z 2 Pułkiem Ułanów weszła w skład grupy gen. Karnickiego. Marsz grupy rozpoczął się w godzinach poobiednich 14 sierpnia, a w nocy z 14 na 15 maszerowali trasą przez Chotum-Lekowo-Gostkowo, zatrzymując się czołem oddziału na północ od Ciechanowa. Idący w straży przedniej 2 Pułk wpadł na tabory 4 Armii sowieckiej. Zaskoczenie było tak silne, że znajdujący się w mieście sztab armii z jej dowódcą Szuwajewem ledwo zdążył uciec przed opanowaniem miasta przez nasze oddziały. Nieprzyjacielska radiostacja została spalona, a w związku z tym przerwana została łączność 4 Armii
z III Korpusem konnym i jej dywizjami. Armia sowiecka przestała otrzymywać rozkazy operacyjne i nie wiedząc
o pobiciu pod Warszawą pozostałych armii Tuchaczewskiego, szła dalej na zachód. Zwycięstwo to było doniosłym czynem w historii kawalerii. Brygada otrzymała nowe zadania i pod wieczór 15 sierpnia została wycofana
z miasta, nocując w Ościsłowie pod Gumowem. W przeciągu dnia pułk miał uderzyć z m. Boroń na Karczew, ale miejscowość ta była silnie obsadzona przez nieprzyjaciela i do ataku nie doszło, więc ruszył za odchodzącą brygadą drogą Kownaty-Borowe-Wojnowo-Kownaty-Zendowe podchodząc do Niechodzina. Spotkał tam silną kolumnę piechoty sowieckiej, a na dodatek został ostrzelany od strony Niżowa, więc wycofał się przez Młock na Sochocin.
BÓJ POD SMARDZEWEM
17 sierpnia pułk wyszedł ze składu VIII Brygady i został przydzielony do IX Brygady tworzącej wspólnie z VIII Brygadą dywizję północną płk Dreszera. Mjr Podhorski przed odjazdem do sztabu dywizji przekazał dowództwo rtm. Zakrzewskiemu. W dniu tym czekała pułk jeszcze jedna ciężka bitwa. W godzinach popołudniowych rtm. Zakrzewski został poinformowany przez szefa sztabu 18 Dywizji Piechoty, że od zachodu stwierdzono ruch większej sowieckiej jednostki piechoty, zagrażającej tyłom ciężko walczącej, skierowanej frontem na północ 18 Dywizji. Zadaniem pułku było powstrzymanie marszu tejże jednostki. Pułk ruszył kłusem w kierunku Smardzewa,
a spotkany po drodze szwadron 1 Pułku Szwoleżerów rtm. Jaroszewicza dołączył do nich. Przed miastem spotkali posuwającą się w kilku liniach piechotę, a Zakrzewski pragnąc ją powstrzymać rzucił do ataku szwadrony pułku ze spotkanym 1 szwadronem Jaroszewicza. W gęstym ogniu nieprzyjaciela, załamała się szarża 2 i 3 szwadronu, natomiast 1 szwadron doszedł do wsi Wierzbowiec, do pierwszej i drugiej fali piechoty sowieckiej. Odosobniony musiał się jednak cofnąć. Celem ułatwienia odwrotu dla 1 szwadronu, Zakrzewski poprowadził do szarży pluton techniczny, pod silnym ogniem atak się załamał, ale cel został osiągnięty, ponieważ nieprzyjaciel powstrzymał swój marsz. Spieszone szwadrony rozpoczęły walkę ogniową, a trzymany z tyłu odwód był gotowy uderzyć na nieprzyjaciela. Pod wieczór do macierzystego pułku odszedł rtm. Jaroszewski ze swoim szwadronem. Noc z 17 na 18 sierpnia minęła na odpieraniu ataków nieprzyjaciela i przeciwnatarciu wykonanym przez pułk od północy, a od południa przez 1 Pułk Szwoleżerów. Pomimo ataku Smardzewa nie udało się zająć, ale nieprzyjaciel sam ją opuścił wycofując się w kierunku Młochowa i Gumowa. W nocy do pułku powrócił mjr Podhorski, obejmując dowództwo nad działaniami bojowymi. Bój pod Smardzewem, chociaż okupiony został stratami, ale miał również poważne znaczenie. Dzięki walce pułku i szwadronu szwoleżerów uratowano położenie 5 Armii.
WALKI Z KORPUSEM KONNYM GAJA
19 i 20 sierpnia pułk bierze udział w natarciu na Młock-Gumowo-Chotum w składzie IX Brygady Jazdy
z zadaniem niedopuszczenia odchodzących dywizji 4 Armii sowieckiej i III Korpusu do przerwania się na wschód. Pułk uzupełniony został oddziałem, który przybył z taborów ciężkich pułku z pod Modlina dowodzonym przez rtm. Merkela Wielozierskiego. W ataku na Kuliszewo, dowódca pułku wysłał 2 szwadron, który załamał szeregi wroga nie zważając na krzyżowy ogień karabinów maszynowych. Do ataku poszedł 4 szwadron, ale straciwszy dowódcę wycofał się. Po szarży pułk powrócił do Młocka, a następnego dnia zdobył 100 jeńców i 2 ciężkie karabiny maszynowe. Po forsownym marszu zajął Drogiszki znajdujące się na północny-zachód od stacji Konopki, przez którą przedarły się główne siły korpusu. Przy stacji na przejeździe wyładował się transport czołgów. Koło południa, stacjonujący w majątku 3 szwadron dostrzegł kolumnę sowieckiej kawalerii, idącą ze śpiewem. Czołgi zajęły w tym czasie m. Leszczyny otwierając ogień. Do kolumny zaczęła strzelać taczanka por. Witczaka, ale nie mogła dużo zdziałać wystrzelawszy amunicję. Sotnia kozaków próbowała atakować czołgi, ale została odparta ich ogniem. Sowieccy kawalerzyści postawili nad torem działo nie dopuszczając improwizowanego z zepsutych czołgów pociągu pancernego. Kolumna przeszła przez tor i zniszczyła kompanię z 18 Dywizji Piechoty.
22 sierpnia pułk dotarł do Szydłowa, biorąc 330 jeńców, 8 karabinów maszynowych i 30 wozów z amunicją.
23 sierpnia pułk kwateruje w Szydłowie, a następnego dnia rusza do Chmielowa-Wyszyn otrzymując zadanie oczyszczenia z niedobitków sowieckich obszaru Chorzele-Mchów-Grabowo, którędy przedarł się korpus Gaja.
27 sierpnia po nadejściu ciężkich taborów oraz zorganizowanego przez rtm. Leskiego szwadronu karabinów maszynowych, pułk kwateruje w Wyszynach Kościelnych, skąd dopiero 3 września odjechał na front południowy. Podczas odpoczynku pułk wykorzystał czas na formowanie taborów, oddziału sanitarnego, oraz zorganizowana zostaje przez por. Motykiewicza komisja gospodarcza. Pułk wchodzi organicznie w skład IX Brygady Jazdy mjr Jana Głogowskiego wraz z 1 Pułkiem Szwoleżerów mjr Grobickiego, 201 Pułkiem Szwoleżerów rtm. Kuleszy oraz
1 baterią 7 Dywizjonu Artylerii Konnej. Dowódcą 203 Pułku zostaje po przejściu na inne stanowisko służbowe
mjr. Podhorskiego, rtm. Adam Zakrzewski. W okresie walk ciechanowskich zginęło w pułku 7 oficerów i 109 szeregowych tj. 1/5 stanu osobowego. Od 7 do 27 sierpnia pułk przemaszerował około 700 km., stanowiący dla niewyćwiczonej jednostki poważny rekord. Udało się to tylko dzięki doświadczeniu dowódcy mjr Podhorskiego oraz tym, że większość ochotników pochodziła ze sfer ziemiańskich, wychowanych od dziecka na koniu.
WALKA Z ARMIĄ BUDIONNEGO
Kiedy na północy Naczelny Wódz zadał klęskę armiom Tuchaczewskiego, a Polacy przeszli do pościgu to na południu armie polskie prowadziły jeszcze walki obronne w obszarze Bugu i Lwowa. Szczególnie groźne były tutaj ataki 1 Armii Konnej Budionnego i dlatego do jej zwalczenia została wysłana dywizja płk Dreszera. Pułk 3 września 1920 otrzymał rozkaz załadowania się na trzy eszelony skierowane przez Lublin do Chełma. 6 września, po wyładowaniu pułk zajął kwatery we wsi Kamień, będąc dalej w składzie IX Brygady. 8 września pułk wyruszył
w kierunku Hrubieszowa, zatrzymując się we wsi Czernuszyn, będąc w pogotowiu do przejścia Bugu. IX Dywizja w której składzie był pułk, wchodziła do 2 Dywizji stanowiącej z 1 Dywizją, I Korpus Jazdy płk Rómmla, otrzymując zadanie forsowania Bugu i szybkim pościgiem na trasie Łuck-Równe uderzyć na XII Armię sowiecką grupującą się w okolicy Kowla. 12 września o godz. 13:00, pułk w ataku na bagnety zdobywa silnie umocnioną pozycję nieprzyjaciela pod Wołczkiem, przyczyniając się tym do zajęcia przez nasze wojska Morozowicz.
13 września, 3 szwadron zajmuje Iwanice oraz nawiązuje łączność z 10 Dywizją Piechoty w Żdżorach. Reszta pułku brała w tym czasie udział w natarciu na tyły sowieckich sił przez Kreczów na Lisznie. O godz. 10:30 zdobyte zostały Osmiłowicze. W czasie dalszej ofensywy, pułk pełnił służbę lewego ubezpieczenia II Dywizji, idąc przez Molniki-Litowiż-Zobołotce-kolonię Romanówkę. 14 września, 1 szwadron wypiera nieprzyjaciela z Radowicz i Poryska, a pułk przechodzi z Oryszcz przez Łysów-Berneszczów do Koronne. Do Zachorowa dochodzi 3 szwadron. Pułk, 13 września, po całodziennych utarczkach i całonocnym marszu, osiąga m. Nowe Zahorowo, dochodząc przez Białopole do Kaniuch. Spotyka tam dwie nieprzyjacielskie kolumny kawalerii maszerującej na wschód. Ostrzelał je i zaatakował, uniemożliwiając nieprzyjacielowi stawienie oporu nad rz. Ług. Dalszy marsz odbywa się przez Pustomyty-Szklin-Malew-Targowicę, a 16 września razem z brygadą przez Badczyce-Piane-Koryto-Długoszyje. Po nocnym boju we wsi Litczany poddały się pułkowi do niewoli dwa szwadrony kozaków
z karabinami maszynowymi. 17 września, przez Suchowice-Radochówkę udaje się sforsować rz. Stublę w Starym Żukowie, gdzie dostaje rozkaz o wykonaniu nocnego marszu na Równe. W natarciu na miasto 18 września, pułk śmiałym atakiem zajmuje wzgórza wypierając z nich przeciwnika.
W walkach o Korzec w dniach 25 września – 1 października, otrzymał pułk samodzielne zadanie, ubezpieczania lewego skrzydła 2 Dywizji Jazdy, zdobycie Kostopola i wysłanie rozpoznania na Berezno i Drukowo. 25 września nastąpił wymarsz z Aleksandrii na Kostopol, a w południe 1 szwadron idący w straży przedniej zajął wieś Koźliński Majdan, posuwając się oddzielnie na Małą Lubaszkę i folwark Chateńkę, napotykając w tych miejscowościach na opór nieprzyjaciela. Dowódca pułku zarządził natarcie w którym na Chateńkę (obsadzoną przez batalion piechoty sowieckiej) uderzył 1 i 2 szwadron. Związanie walką nieprzyjaciela od frontu przez 1 szwadron i ogień karabinów maszynowych oraz obejście lasu od zachodu przez 2 szwadron, doprowadziły do zdobycia wsi i wzięcia jeńców.
3 szwadron w tym czasie przeprowadzał rozpoznanie na Małą Lubaszkę, gdzie opór nieprzyjaciela zatrzymał go aż do nocy. Pozostałość pułku nocowała w kolonii Seropol, wysyłając patrole w kierunku Kostopola. Jeden z patroli na drodze między Leopoldem a Marcelinhofem wziął do niewoli sowieckiego gońca. Uzyskano od niego wiadomość, że w miejscowości tej nocuje cała brygada piechoty w sile 1500 ludzi. Meldunek do sztabu brygady dostarczył patrol oficerski podchorążego Wańkowicza. 26 września dowódca pułku zarządził rozpoznanie z Chateńki na Kostopol-Kurhan, Gołowinę, Siedliszcze i Józefówkę. Szwadrony 2 i 4 wraz ze sztabem przeszły do Dumanec,
a 3 został pod Małą Lubaszką. Pułk miał w tym dniu osłaniać skrzydła IX Brygady, atakującej właśnie na Korzec. Zadanie to wykonał, atakując i zdobywając 4 szwadronem Marcelinhof oraz nacierając na Małą Lubaszkę. Od strony Siedliszcza zaczął podchodzić nieprzyjacielski zwiad. Został tam wysłany patrol, stwierdzający obecność dwóch pułków piechoty i pułk kawalerii. W Antonowie zatrzymał się 3 szwadron osłaniając kierunek od strony Siedliszcz. Nieprzyjaciel rozpoczął odwrót i pułk 27 września zajął Kostopol, wysyłając patrole celem nawiązania łączności z 2 Dywizją oraz na północy z piechotą stacjonującą w Sarnach. Na wiadomość o dalszym odwrocie nieprzyjaciela o godz. 15:00 wyruszył dywizjon por. Lizonia w pościg przez Gołowin-Bełko na Berezno. 28 września wieczorem w Karaczanach i Stefani nawiązano łączność z kozackimi pułkami działającymi w składzie polskiej 7 Dywizji Piechoty. Noc spędziło dowództwo pułku w Koźlińskim Majdanie, mając szwadrony w Dermance, a placówki w Chateńce, kamiennej Górze i Marcelinhofie.
Rano otrzymał pułk rozkaz pościgu na Berezno. Atak wsparty ogniem karabinów maszynowych doprowadził do jego zdobycia oraz odcięcia nieprzyjaciela od Słuczy i wzięcia jeńców wraz z taborem amunicyjnym. Zdobycie Berezyna i patrolowanie przedpola było dla pułk ostatnią akcją w tym wypadzie. Podczas wypadu I Korpusu na Korosteń, pułk wraz z pułkiem piechoty otrzymał do spełnienia przy 13 Dywizji Piechoty. 8 października o 4:00 rano stanął w Reczkach, 10 października w Sulsach, a 11 października spędził w marszu bojowym na Horodnicę i obsadzeniu Łuczyn, 12 października Starożewa. 1 szwadron pozostał w Łuczynach celem patrolowania drogi na Ćwilę i Karpiówkę. 15 października osłaniał pułk węzeł drogowy w Korcu, pozostając tam dłuższy czas. W dniu 18 października nastąpił rozejm zastając pułk na postoju w Kijance, Mogilnie i Dolsku.
Służba na linii demarkacyjnej, przerywana czasami drobnymi utarczkami z posterunkami sowieckimi wypełniała długie zimowe miesiące służby. Ułani rwali się do domów, ale na duchu podtrzymywały ich dwie panie (Piwnicka i Wyganowska) przybyłe z Kaliskiego. Dopiero 10 lutego 1921 pułk załadował się w Kowlu i przybył do Konina, a następnie 18 lutego przemaszerował do pierwszego pokojowego garnizonu Włocławka. Sztab pułku został rozlokowany w Brześciu Kujawskim, szwadron techniczny i pluton sztabowy we Włocławku, 1 szwadron w Paulinie, 2 szwadron w Pikutkowie, 3 szwadron w kolonii Brześć Stary, 4 szwadron w Mochnaczu, a szwadron karabinów maszynowych w Brześciu. Rtm. Zakrzewski wyjechał w tym czasie na kurs do Grudziądza, a jego obowiązki przejął na ten czas mjr. Jan Reliszko z 3 szwadronu. Masowe zwolnienia zmieniły w tym czasie wygląd pułku. Został zatwierdzony jako jednostka okresu pokojowego i otrzymał nazwę 27 Pułk Ułanów, a w dniach
13 – 19 sierpnia 1921 przeniesiony został do Nieświeża.
W II RZECZYPOSPOLITEJ
Garnizon nieświeski objął pułk w twardych warunkach. Koszary były częściowo spalone, stajnie zniszczone,
a mieszkań dla oficerów i podoficerów nie było. Doprowadzenie ruin koszar do względnego stanu używalności kosztowało dowódców pułku i oficerów dużo wysiłku, czasu i energii. Niemałą pomoc udzieliło społeczeństwo przy wsparciu korporacji dawnego 203 pułku, która powstała w maju 1921 z inicjatywy pierwszego dowódcy pułku rtm. Zakrzewskiego oraz zwalniających się z czynnej służby ochotników. Zgromadziła ona wielu ziemian Kaliskiego, Kutnowskiego i Włocławskiego. Delegacja korporacji wielokrotnie przybywała do pułku uczestnicząc
w szeregu uroczystościach i wzniosła własnym kosztem piękny pomnik pod Ciechanowem dla pamięci poległych.
8 sierpnia obrany został dniem święta pułkowego, ponieważ w dniu tym odbyła się pamiętna pierwsza bitwa
i szarża pod Ciechanowem. Podczas pierwszego obchodu święta w 1922 został wręczony pułkowi sztandar ufundowany przez ludność powiatu nieświeskiego. Obok pracy zawodowej i szkolenia się dla pogotowia wojennego, za które pułk był podczas manewrów wyróżniany, odbywała się praca kulturalno-oświatowa. Szereg miejscowych organizacji społecznych rozwija się przy czynnej pomocy oficerów pułku. Organizowane były dla ułanów kursy przygotowania do życia cywilnego, obejmujące wykłady spółdzielcze, przeciwpożarowe, wychowania fizycznego, ogrodniczego. Organizowano również wycieczki krajoznawcze dla podoficerów i ułanów przed zwolnieniem do rezerwy. W zakresie propagowania sportu pułk objął swoją działalnością prawie całe województwo Nowogródzkie. Oprócz konkursów konnych, strzeleckich i łyżwiarskich organizowanych
w Nieświeżu, organizował również dwudniowe zawody konno-strzeleckie w 1927 w Baranowiczach, w 1928
w Nowogródku, w 1929 w Słonimie. Gromadziły one uczestników z wielu pułków, a także jeźdźców cywilnych oraz amazonek. Dowódca pułku wraz ze swoimi oficerami uczestniczył w rajdzie zorganizowanym przez dowódcę brygady kawalerii do Białegostoku w kwietniu 1928. Konie będące własnością oficerów pułku uczestniczyły
w wyścigach na torach: Wilna, Grajewa, Piotrkowa, Łodzi, i Warszawy, zdobywając w latach 1928 i 1929 21 nagród.
II WOJNA ŚWIATOWA
WOJNA Z NIEMCAMI I SOWIETAMI
We wrześniu 1939 r. 27 pułk ułanów pod dowództwem płk. Józefa Pająka wchodzi w skład Nowogródzkiej Brygady Kawalerii. Bierze udział w wojnie obronnej na froncie; Lidzbark, Działdowo, Mława i Modlin. Pułk walczy pod Mińskiem Mazowieckim (13 września), Krasnobrodem (23 września), Hutą Różanecką i Morańcami (26 września) gdzie przeprowadza ostatnią, zwycięską szarżę na Niemców. Następnego dnia (27 września) pod wsią Władypol pułk kapitulował otoczony przez Armię Czerwoną. Część pojmanych ułanów sowieci później haniebnie zastrzelą w Katyniu. Inni rozpierzchną się po całym kraju. W rejon kielecki dostaje się grupa z rannym chorążym Zdzisławem Nurkiewiczem. Tu leczą rany, aby później dołączyć do szeregu walczących z okupantem
w konspiracji.
KONSPIRACJA I WALKA
Okupacyjna historia pułku nierozerwalnie związana jest z osobą wspomnianego już Zdzisława Nurkiewicza. Chorąży po podleczeniu ran przedostaje się do Warszawy. Na przełomie roku 1939 /40 wraz z bratem stryjecznym Edmundem udaje się do Nieświeża do pozostawionej rodziny. Zdzisław został tam aresztowany przez bolszewików z NKWD. Jednak udało mu się zbiec z transportu i spotkać się w pobliskich Starzynkach z dziećmi
i żoną. Żeby ponownie nie wpaść w łapy drugiego wroga wraca z Edmundem z granicznymi przygodami do Warszawy. Do Nieświeża powraca w lipcu 1941 roku, po wybuchu wojny niemiecki-sowieckiej. Najbliższych już nie zastaje, wszyscy oprócz najstarszego syna Zdzisława-Rafała zostają aresztowani i wysłani „na nieludzką ziemię”.
NIEŚWIEŻ – „STRAŻNICA – NIEDŹWIEDZICA”
Po przybyciu do Nieświeża chor. Nurkiewicz, przedwojenny zagończyk, organizuje tajny ośrodek dywersyjno-partyzancki AK, o kryptonimie „Strażnica-Niedźwiedzica” (funkcjonował w ramach specjalnej organizacji WACHLARZ) i przyjmuje pseudonim „Bator” będąc zarazem komendantem tego Rejonu. Ma wówczas do dyspozycji zaprzysiężonych około 120 osób, tj. około cztery plutony złożone z miejscowych konspiratorów. Po tak zwanej „wsypie mińskiej” w maju 1942 r. przekazuje komendę pchor. Józefowi Wróblewiczowi a sam zagrożony aresztowaniem ucieka w rejon Stołpców.
ODBUDOWA KAWALERII I BUDOWA PRZYSZŁEGO ZAPLECZA AK
Nawiązał kontakt z d-cą Obwodu AK „Słup” (Stołpce) z por. inż. „Świrem” Aleksandrem Warakomskim
i z „Józefem” Andrzejem Wierzbickim – inspektorem AK na Obwody; Stołpce, Nieśwież i Baranowicze. Chorąży, zakonspirowany ułan pracuje w majątku ziemskim w Chaciszkach jako buchalter u wdowy, właścicielki – dawnej swojej sympatii p. Konstancji Hackiewicz vel Hachiewicz. Przemyślane to było przedsięwzięcie, żeby być bliżej siodeł i koni. Chorąży już jesienią 1942 roku udaje się do Starzynek k/ Iwieńca i nawiązuje tam kontakt
z miejscową AK, z dawnym druhem z 27 p. uł. z Nieświeża, kpr. / wachm. „Mikiem” Józefem L. Samotyją
z Harajmowszczyzny. Rozbudowuje tajną placówkę AK do około 40 zakonspirowanych (ułanów) i przyjmuje nowy pseudonim „Błyskawica”. Gotowych i uzbrojonych konnych do walki jest wtedy 6 ułanów. Dalej pracuje
w różnych majątkach „Ligienszaftu” ; Kul, Moskalewszczyzna, Bobrowszczyzna gm. Wołno pow. Stołpce. Zmienia je często, aby nie zostać zdekonspirowanym. Jest jak poprzednio zatrudniony jako buchalter lub administrator majątków ziemskich. W tych majątkach jest trochę ukrytego sprzętu, broni, koni oraz siodeł. Przygotowuje schowaną broni do walki z okupantem. Swą rozległą pracą poznaje lepiej okoliczny teren, ludzi, gospodarstwa
i składnice niemieckich magazynów gdzie polscy gospodarze oddają przymusowo wyznaczony przez Niemców kontyngent oraz „zagaduje” młodych do walki z okupantem. Ten przebiegły zabieg pozwoli mu później korzystać ze zdobytej wiedzy. Kiedy nasilają się zbrodnie, gwałty i napady na polskie gospodarstwa dokonywane przez czerwoną partyzantkę i inne grupy grabieżcze włącza się do organizowanego w konspiracji oddział AK ppor. „Lewalda” Kacpra Miłaszewskiego i por. „Waldana” Waldemara Parchimowicza. Zostaje wyznaczony do utworzenia przygotowywanego przez niego patrolu ułanów.
W tym dniu – 3 czerwca 1943 r. – Kacper Miłaszewski „Lewald” zarządził mobilizację. Chor. Zdzisław Nurkiewicz „Nieczaj” wspomina ją następująco: „Zbiórka odbyła się w majątku Kul. Zgłosiłem się ja, plut. Niedźwiecki „Lawina”, wachm. Jakubowski „Dąb”, doprowadzając łącznie ok. 40 konnych żołnierzy. Do tego doszły trzy zaprzęgi konne z prowiantem i furażem dla koni. I to właśnie był zalążek 27 Pułku Ułanów AK im. Króla Stefana Batorego”.
PUSZCZA NALIBOCKA – LASY RADZIWIŁŁÓW
Wraz z grupką ułanów wziął udział w walce o Iwieniec w tzw. „Powstaniu Iwienickim”. Po zwycięskiej bitwie o niemiecki garnizon przeszedł z całym oddziałem w okolice Nieścierowicz do Rudni Nalibockiej i zakwaterował w ostępach Puszczy Nalibockiej w rejonie Bielnicy nad jeziorem Kromań. Szybko grupa kawalerii rozrosła się do stanu szwadrony i plutonu żandarmerii. W puszczy chor. przyjmuje nowy pseudonim „Noc” . Ułani także nazywali swego dowódcę „Królem Nocy” , wówczas chorąży był panem „swoich” terenów w prowadzonej
z okupantem walce.
W lipcu i sierpniu 1943 roku chorąży walczy i w obronie obozu partyzanckiego AK z przeważającymi siłami niemieckimi, w niemieckiej „Akcji Herman”. Po zdradzie partyzantki bolszewickiej, która uciekła ze wspólnej linii obronnej i zdradziecko opuściła swoje stanowiska Polski Oddział Partyzancki im. T. Kościuszki (inaczej Batalion Stołpecki) wraz z ułanami 27 pułku został otoczony od tyłu przez nacierającego wroga (pierścień niemiecki to około 60.000 tyś. różnego wojska), następnie oddziały w ciężkiej walce i odwrocie przez puszczańskie mokradła i bagna zostają rozproszone oraz częściowo rozbity.
Już w dwa tygodnie po niemieckiej blokadzie Puszczy Nalibockiej polski oddział rozrasta się do około 600 partyzantów w tym prawie dwóch szwadronów ułanów. Po lipcowo-sierpniowych walkach puszczańskich z wrogiem, chorąży pozbiera rozbitków i ponownie formuje 27 pułk ułanów. Odbudowywany oddział wraz z ułani toczy zwycięskie walki z wrogiem oraz niszczą miejscowe zbrodnicze grupy grabieżcze. Początkiem jesieni 1943 r. przybywają z Warszawy nowi dowódcy i paru cichociemnych w celu szkolenia i uzupełnienia kadry oficerskiej zgrupowania. Powstaje zgrupowanie o nazwie Stołpeckie.
Rano dnia pierwszego grudnia 1943 roku polski obóz partyzancki stacjonujący w nieodległej bliskości od partyzantki czerwonej zostaje przez niedawnego sprzymierzeńca podstępnie rozbity i rozbrojony. Polscy dowódcy sztabowi, którzy raniutko pojechali do „czerwonych partyzantów” na „zaproszoną naradę” także zostali przez nich rozbrojeni. Część z internowanych polskich oficerów zostało na miejscu brutalnie zastrzelona. Chorąży „Noc” w tragicznym dniu przebywał poza obozem i w ten sposób z około 60 ułanami zdołał się uratować. Resztę, bo ponad połowę odbudowanej kawalerii (100 – szabel) zostało internowanych lub zabitych przez bolszewików w tamtym tragicznym zdradzieckim dniu. Drugi raz w krótkim czasie roku 1943 partyzantka sowiecka dokonała przemyślnej politycznej zdrady swojego sprzymierzeńca. Po takim stanie rzeczy ułani chor. „Nocy” zaczęli bezpardonowo zwalczać przeważające siły partyzantki czerwonej.
Od razu Nurkiewicz zaczął intensywnie rozbrajać i likwidować wrogów oraz miejscowych konfidentów, to była tzw. Ułańska „Bombiszka”. Zatrzymywano oficerów partyzantki bolszewickiej, aby później wymienić ich za internowanych dowódców AK. Kiedy trwał początkowy okres walki z bolszewikami chorąży pojmał i rozbroił grupę czerwonych z dowódcą lejtnantem, a przy nim znaleziono Tajny Rozkaz nr 7 mówiący o rozbrajaniu nacjonalistycznych „Band” Białopolaków AK. W rozkazie tym napisano: tych którzy nie chcą się poddać należy na miejscu rozstrzelać. Zdobyty sowiecki tajny dokument jednoznacznie potwierdzał zbrodnicze cele ZSRS wobec Polski i Polaków.
Na początku grudnia 1943 roku udało się chorążemu wygrywać w kilkunastu starciach z bolszewikami oraz pozbierać w okolicy uratowanych partyzantów AK wraz z cichociemnym por. „Górą” (Adolf Plich), któremu także udało się wydrzeć z okrążenia bolszewickiego zastosowanego w Puszczy Nalibockiej. Wówczas zaczęła się nierówna i prawie samobójcza walka prowadzona przez akowców. Uratowani dowódcy zastanawiali się teraz jak postąpić w tak trudnej sytuacji wojennej. Wobec tragedii zgrupowania i nie otrzymywania żadnej pomocy
z Okręgu AK czy z KG AK zastanawiano się co dalej robić. Kalkulowano; albo się poddać czerwonym partyzantom, albo uciekać lub iść do domu, gdzie i tak każdego by czekała śmierć, czy to od czerwonych czy od Niemców. Wyjścia bezpiecznego nie było. Musiano zastosować przebiegły i podstępny chwyt wojenny wobec obu wrogów przebywających na rubieży przedwojennych kresów II RP.
STATUS QUO – Z NIEMIECKĄ ŻANDARMERĄ
W ten grudniowy bardzo zimowy i mroźny okres, uratowane dowództwo AK w tym por. „Góra-Pistolet” i chor. „Noc” nie mając jakiejkolwiek pomocy zadecydowali się na zawieszenie walk z Niemcami w ustnym porozumieniu
i zawarciu „Paktu o Nieagresji”, o nie walczeniu ze sobą i przyjęciu w tym trudnym okresie wspólnej walki
z przeważającej siłami zgrupowań partyzantki bolszewickiej, a także walki w obronie rdzennej kresowej ludności polskiej. Przyjęto wspólne uzgodnienia o dozbrojenie zgrupowania AK, wyleczeniu rannych i chorych oraz otrzymaniu ciepłej bielizny i odzieży. Zorganizowano także szwadron CKM szybkiego reagowania, późniejszy zalążek 23 p. uł. Grodzieńskich z d-cą ppor.„Jarem”. J. Gąsiewskim.
Jak praktycznie wyglądało zawieszenie broni z Niemcami może świadczyć fakt ataku ułanów chor. „Nocy” wiosną 1944 roku kiedy Niemcy pacyfikowali swoim oddziałem karnym polską wioskę. Nurkiewicz ostrzelał i przepędził wroga, który w panice uciekał ostrzeliwując się. To był czas gdy uratowani akowcy wraz z kawalerią nie otrzymali z KG AK jakiegokolwiek wsparcia i pomocy. Należy tu przypomnieć, że zawiadomiono natychmiast
o tym niezwykły porozumieniu Okręgu AK Lida i Nowogródek i otrzymano zezwolenie na taki chwyt wojenny. Stanowisko okręgu było jednoznaczne i czytelne; wyleczyć chorych, dozbroić zgrupowanie, dokonać poboru nowych partyzantów i w odpowiednim czasie uderzyć. Sam chorąży „Noc” dostał od Niemców trzy dni czasu na mobilizacje polaków do swego oddziału.
W kwietniu 1944 roku dowództwo Komendy Okręgu AK Nowogródek „Nów” nadało już rozkazem, oficjalną nazwę kawalerii tworząc; dywizjon 27 p. uł. im. króla Stefana Batorego oraz nadało innym pododdziałom zgrupowania przydziałowe konspiracyjne nazwy. Po wstępnej odbudowie zgrupowania, oddział partyzancki AK rozrósł się, dozbrajał i szkolił się dalej oraz zdecydowanie walczył z bolszewikami i innymi miejscowymi wrogami. Zgrupowanie AK w tym kawaleria do Puszczy Nalibockiej już nie powróciła. Jednak kiedy na ich teren działania zbliżał się front, kawaleria i całe odbudowane zgrupowanie Stołpecko – Nalibockie odmaszerowało pod Warszawę nie mogąc się wcześniej przedrzeć do walki o Wilno. Idąc między frontami podeszli końcem lipca 1944 roku pod Warszawę, do mostu na rzece Wiśle w Nowym Dworze Mazowieckim. Siła zgrupowania w tym czasie liczyła około 900 wojska polskiego; piechoty i kawalerii (350 szabel), taborów z całym zapleczem i zapasem uzbrojenia. Po bardzo sprytnym podstępem zastosowanym wobec wroga, Niemcy dając się nabrać na sprytny blef, przepuścili przez chroniony most cały oddział na drugą stronę Wisły wyznaczając im miejsce postoju w Dziekanowie Polskim. Oddział w tej wojnie został ponownie swoim sprytem i przebiegłością oraz odwagą dowódców uratowany.
Od powstania zgrupowania i kawalerii Nurkiewicza zniszczono trzy mosty, wysadzono trzy pociągi, które wykolejone opróżniono, walkach z Niemcami zginęło 173, a 38 zostało zamordowanych po aresztowaniu. Wielu było rannych i zaginionych bez wieści. Natomiast w prowadzonych ponad 160 walkach z czerwonymi i miejscowymi bandami zginęło 102 partyzantów – ułanów polskich, a 138 zostało nikczemnie przez nich zamordowanych.
PUSZCZA KAMPINOSKA
Zgrupowanie AK wraz z dywizjonem 27 p. uł. z kresów dotarło w dniu 26 lipca 1944 r. i zakwaterowało nad Wisłą w Dziekanowie Polskim koło Puszczy Kampinoskiej. Jeszcze w ostatnich dniach lipca 1944 ułani chorążego wraz z kwatermistrzem zgrupowania por. „Jastrzębiem” Aleksandrem Wolski udali się dwa razy do Niemców do Twierdzy Modlin oraz do magazynów niemieckich w Kazuniu, po opatrunki i lekarstwa, żywność oraz broń, amunicję i granaty. W trakcie drugich „odwiedzin” kiedy już ułani odchodzili z łupem zostali przez posterunek niemiecki ostrzelani. Jeden ułan został zabity a drugi został ranny. Reszcie ułanów z por. „Jastrzębiem” udało się powrócić do obozu. Po tym incydencie rozkazano na wymarsz do pobliskiej Puszczy Kampinoskiej. Tam pododdziały zakwaterowały się w wyznaczonych wsiach i gospodarstwach. Stoczono zwycięską walkę z Niemcami w dokonanym ataku na wieś Aleksandrów. W tej walce udział wzięli ułani chor. „Nieczaja” Zdzisław Nurkiewicza w sile: pierwszy szwadron i pluton CKM por. „Jara” przy udziale piechoty sierżanta „Opończy” Waldemara Żuchowicza. Po oczyszczeniu terenu puszczy z Niemców nazywano go „Niepodległą Rzeczpospolitą Kampinoską”. Kawaleria Nurkiewicza i szwadron CKM bez przerwy brały udział we wszystkich walkach w okolicy oraz w Powstaniu Warszawskim. We wsi puszczańskiej Krogulec gdzie mieściło się dowództwo 27 pułku ułanów zainstalowana była radiostacja KG AK, która cały czas utrzymywała łączność z Londynem, był też lazaret/szpital wojenny.
Podczas pobytu w Puszczy Kampinoskiej oddziały z nowogródczyzny stanowiły główny trzon Pułku „Palmiry-Młociny”. Jego dowódcą był Adolf Pilch „Góra”, „Dolina”. W jego skład wchodziły trzy kompanie piechoty odpowiednie służby oraz kawaleria. Dowódcą 27 pułku ułanów był Zdzisław Nurkiewicz „Noc”, „Nieczaj”. Pułk składał się z następujących szwadronów:
I szwadron – dowódca Jan Jakubowski „Wołodyjowski”, „Dąb”.
II szwadron – dowódca Józef Niedźwiedzki „Szary”, „Lawina”.
III szwadron – dowódca Narcyz Kulikowski „Sum”, Narcyz”.
IV szwadron – dowódca Aleksander Pietrucki „Jawor”.
ATAK NA LOTNISKO
1 sierpnia 1944 roku wybucha Powstanie Warszawskie. Zgodnie z wcześniejszymi planami siły AK z Puszczy Kampinoskiej zaatakowały lotnisko na Bielanach. Atak okupiony został stratami. Następnego dnia, Józef Krzyczkowski „Szymon” dowodzący oddziałami, postanowił powtórzyć atak. Tego dnia miał już do dyspozycji także partyzantów z nowogródczyzny, w tym liczący 231 ułanów dywizjon kawalerii.
Atakujących lotnisko osłaniały dwa szwadrony ( I i II) 27 pułku ułanów pod dowództwem chorążego „Zbycha”. Spieszeni ułani zajęli stanowiska w lewo od szosy Warszawa-Modlin, na wschodnim skraju Młocin, frontem na Buraków. Na to ubezpieczenie wjechała niemiecka kolumna samochodów ciężarowych z piechotą. Podczas walki zniszczono 4 pojazdy Dopiero z chwilo dotarcia na miejsce walki niemieckiej broni pancernej dowodzący kawalerią zarządził odwrót.
W tym samym czasie III szwadron pod dowództwem „Suma” zamykał szosę z Modlina do Warszawy na wysokości Pieńkowa. Tu w zasadzkę ułanów także wpadła niemiecka kolumna samochodów. Zniszczono kilka z nich, zabito 26 Niemców, zdobyto 16 karabinów, 3 pistolety oraz sporo amunicji. Szwadron miał minimalne straty – był 1 poległy oraz 2 rannych.
„PSIE POLE”
3 sierpnia , 3 kompania Zgrupowania Stołpeckiego kwaterowała w Janówku. Na ubezpieczenie natknął się liczący około 250 żołnierzy oddział niemiecki. Rozpoczęła się walka. Ubezpieczenie zostało wsparte przez 3 kompanię natomiast III szwadron pod dowództwem „Narcyza” otrzymał rozkaz by obejść Niemców z tyłu
i z boku. Oddziały Ak zaczęły zamykać kocioł. Nie ryzykują jednak frontalnego szturmu, który kosztował by ich zbyt wielu zabitych. Zamiast tego przytłaczają Niemców ogniem i systematycznie likwidują wrogów ukrytych
w pagórkowatym terenie. W niektórych miejscach walczono na granaty. Wreszcie niemiecka obrona pękła. Walka dobiegła końca. Zabito 70 Niemców. Ich straty mogły być jeszcze większe gdyby nie to, że duża część oddziału wycofała się na południe głębokim rowem o istnieniu którego partyzancji nie wiedzieli. Do niewoli wzięto 15 jeńców, ale gdy okazało się, że to Mazurzy i Warmiacy puszczono ich wolno.
Podczas walki zdobyto: 30 karabinów, 1 rkm, 4 pistolety maszynowe, 10 pistoletów oraz wiele amunicji i wyposażenia. Z powodu wielkiej ilości trupów niemieckich na stosunkowo niedużym terenie, miejsce walki nazwano „Psim Polem”. Zwycięstwo okupione zostało jednak wysokimi stratami. Ze wszystkich polskich oddziałów biorących udział w walce poległo 11 zaś 10 było rannych.
KIŚCIENNE
29 sierpnia placówka AK pod Kiściennym została zaatakowana przez niemiecki oddział próbujący otworzyć drogę na Kazuń. Nieprzyjacielska kolumna przeszła wąski pasek lasu i jej ubezpieczenie skierowało się wprost na partyzancki szpital ulokowany w Krogulcu. Do walki wszedł III szwadron pod dowództwem „Narcyza” który na odkrytej przestrzeni zaatakował z flanki niemiecką kolumnę. Rozpoczęła się rzeź zaskoczonych Niemców. Ci którzy cofali się do lasu dostali się pod ogień jednego z ułańskich plutonów, który zdążył tam zająć stanowiska. Zwycięstwo przekroczyło najśmielsze oczekiwania: zginęło 140 Niemców przy stratach własnych jeden zabity
i jeden ranny. Podczas walki zdobyto oczywiście broń i wyposażenie.
TRUSKAW
Od początku września ubezpieczenie stacjonujące we wsi Pociecha zostało obłożone nieustannym ostrzałem artyleryjskim prowadzonym z rejonu miejscowości Truskaw. Dowódca pułku postanowił głębokim wypadem zlikwidować niemiecki oddział ochraniający artylerie, liczył on wedle szacunków około 500 żołnierzy. Termin akcji wyznaczono na 2 września, a w nocnym ataku miało wziąć udział jedynie 80 wyśmienicie uzbrojonych partyzantów.
Nocny atak przyniósł niesamowity sukces. Straty nieprzyjaciela były olbrzymie. Zniszczono kilkanaście dział artyleryjskich oraz wysadzono w powietrze około 30 wozów załadowanych amunicją. Zdobyto wiele broni.
Niemieckie straty w ludziach trudno ocenić. Dowodzący akcją, na podstawie późniejszych meldunków łączniczek (Niemcy zorganizowali pogrzeb poległych) podaje, że zginęło ich około 250, a rannych zostało około 100. Tomasz Zatwarnicki podaje natomiast, że w akcji zginęło 91 żołnierzy RONA i Niemców. Straty atakujących oddziałów AK były zdumiewająco małe i wynosiły jedynie siedmiu poległych.
Równolegle z atakiem na Truskaw III szwadron miał zaatakować oddziały nieprzyjaciela stacjonujące
w Sierakowie. Jak się jednak okazało tuż przed atakiem oddział ten opuścił stanowiska i na noc przeniósł się do głównego oddziału w Truskawiu.
MARIANÓW
Już następnej nocy (3 września) przeprowadzono akcję planowaną już od dawna. Jej celem była miejscowość Marianów, w innej części Puszczy Kampinoskiej) gdzie stacjonowały dwie kompanie RONA dowodzone przez Niemców. Oddział około 80 ułanów wyselekcjonowanych ze szwadronów 2 i 4 pod dowództwem „Nieczaja”, „Dąbrowy” i „Lawiny” zaatakował wieś od strony południowej gdzie nie były wystawione ubezpieczenia.
Grupa szturmowa została podzielona na siedem części tj tyle w ilu domach kwaterowali okupanci. Wstępnie uderzenie planowano na godzinę 24.00, ale bezchmurna księżycowa noc spowodowała przesunięcie ataku na godzinę 3.00. Zielona rakieta była sygnałem do rozpoczęcia szturmu. Grupy doskonale znające zadanie jak huragan przeszły przez wioskę niszcząc wyznaczone punkty. O szybkości akcji niech świadczy fakt, że trwała ona tylko 30 minut. Wystrzelenie białej rakiety oznaczało wycofanie się do lasu. Decyzja była słuszna bowiem tuż po tym Marianów został ostrzelany przez artylerię niemiecką stacjonującą w sąsiednich wioskach, co jeszcze bardziej powiększyło straty wroga.
Akcja w Marianowie była kolejnym triumfem kawalerii. Straty nieprzyjaciela to około 60 zabitych i 24 jeńców. Ponadto ułani zdobyli: 2 erkaemy, 7 pistoletów maszynowych, kilka koni z siodłami oraz wiele sprzętu i wyposażenia. Straty własne: 1 zabity i 5 rannych.
PIASKI KRÓLEWSKIE
W miejscowości Piaski Królewskie, na zachodnim skraju Puszczy Kampinoskiej (około 20 kilometrów od miejsca postoju kawalerii) Niemcy uruchomili tartak i na masową skalę zaczęli wycinkę sosnowego drzewostanu na potrzeby frontu. W tartaku pracowało około 100 nieuzbrojonych robotników Organizacji Todta (głównie Belgów
i Francuzów), a ich ochronę stanowiło ponad 30 esesmanów. W nocy z 6 na 7 września uderzenie pod ogólnym dowództwem „Doliny” przeprowadziły następujące oddziały: kompania piechoty pod dowództwem „Lawy”, 1 i 4 szwadrony kawalerii dowodzone przez „Wołodyjowskiego” i „Jawora” oraz szwadron ckm pod dowództwem „Jara”. Po bezgłośnym obezwładnieniu wartowników nastąpił szturm z trzech stron. Walka nie trwała długo, w jej rezultacie zginęło 33 esesmanów. Natomiast najemni robotnicy nie przejawiali żadnej ochoty do bitwy, a kilku nawet przyłączyło się do polskich oddziałów. Straty własne wynosiły 11 rannych. Zdobyto: 3 ckm-y, kilka rkm-ów, kilkadziesiąt karabinów, 5 pistoletów maszynowych, amunicję, mundury i kilka wozów żywności. Kompleks tartaczny został doszczętnie zdemolowany i zniszczony co było dla Niemców olbrzymią stratą.
„SPADAJĄCA GWIAZDA”
27 września Niemcy rozpoczęli, zakrojoną na szeroką skalę operację pod kryptonimem „Spadająca Gwiazda” podczas której mieli rozbić znajdujące się w Puszczy Kampinoskiej oddziały polskie. Ubezpieczenia partyzanckie stacjonujące w wielu miejscowościach były atakowane przez siły niemieckie. Do walki włączała się artyleria. Lotnictwo bombardowało Wiersze i Brzozówkę.
Na rozkaz majora „Okonia” dowodzącego Zgrupowaniem Kampinos nocą z 27 na 28 września oddziały miały opuścić puszczę i kierować się na południe, na Kielecczyznę. Marsz nie był przygotowany. Kolumna partyzancka liczyła 2 tysiące żołnierzy i około 300 furmanek. W daleką drogę zabierano nawet szpital partyzancki i Niemieckich jeńców (około 100-150 osób). Jako straż przednia szły szwadrony 2 i 4, a całą kolumnę zamykały szwadrony 1 i 3. Kolumna była rozciągnięta na wiele kilometrów co oczywiście nie uszło uwadze Niemców.
28 września, nad ranem zgrupowanie dotarło do miejscowości Bieliny. Tam miano przeczekać dzień. Czas postoju nie został jednak wykorzystany na ukrycie rannych i zmniejszenie taboru.
Następnej nocy zgrupowanie dotarło do rzeki Utraty, w rejonie Łuszczewka. Tam przez jeden, jedyny wąski przepust miała się przeprawić ogromna ilość wojska i taborów. W tym czasie „Okoń” zdecydował wreszcie aby rannych ulokować w okolicznych wioskach.
Na oczekujące na swoją kolej oddziały wjechało kilka niemieckich transporterów opancerzonych powodując panikę. Główne uderzenie przyjął na siebie 1 szwadron ułanów, który w tej walce nie miał szans. Opór stawiała także kompania piechoty dowodzona przez „Jerzego”. Ich walka pozwalała pozostałym systematycznie przeprawiać się na drugi brzeg rzeki, ale straty wśród oddziałów oraz wśród taborów były olbrzymie. Nieuchronnie zbliżała się tragedia. Do walki włączył się wtedy 3 szwadron kawalerii. Nadeszli w samą porę pozwalając pozostałym rozproszonym oddziałom ewakuować się na drugą stronę rzeczki. Straty osobowe wynosiły po stronie polskiej 20 zabitych i 10 rannych, ale straty w taborach były olbrzymie. Stracono prawie 100 wozów, a wraz z nimi wiele cennego sprzętu.
Kolumna zgrupowania pomimo walki posuwała się nadal na południe. Podczas przekraczania szosy Warszawa-Sochaczew 2. szwadron ułanów idący w straży przedniej natknął się na niemiecką kolumnę samochodów. Ułani po spieszeniu zaatakowali ją i zniszczyli otwierając drogę dla reszty oddziałów. Kolejne potyczki miały miejsce pomiędzy Stanisławowem, a Basinem, oraz w Baranowie.
W Puszczy Kampinoskiej 27 pułk ułanów liczył 4 oficerów, 89 podoficerów i podchorążych oraz 507 ułanów. Działając w ramach brygady „Palmiry-Młociny, „Grupy Kampinos” w puszczy poległo 96 ułanów, rannych zostało 126 w tym dowódca 27 pułku ułanów. Zabito około 841 i roniono około 411 Niemców. Kawaleria chorążego Nurkiewicza przeprowadziła 26 bitw i potyczek z nieprzyjacielem.
BÓJ POD JAKTOROWEM
29 września wczesnym rankiem czoło kolumny dotarło w okolicach wsi Budy Zosine koło Jaktorowa do linii kolejowej Warszawa – Skierniewice. Patrol pod dowództwem Jana Lewickiego „Łotysza” z 1. plutonu 2. szwadronu dotarł do samych torów kolejowych i stwierdził, że nie są obsadzone o czym natychmiast poinformował „Okonia”. Niestety dowodzący zgrupowaniem nie wydał rozkazu o natychmiastowym przekraczaniu torów. Zamiast tego zarządził postój, odpoczynek i oczekiwanie na dołączenie reszty kolumny rozciągniętej na kilka kilometrów. Teren nie sprzyjał takim działaniom. Płaska odkryta przestrzeń z rzadka porośnięta kępami drzew i poprzecinana rowami melioracyjnymi. Bliska odległość od torów, które były bądź co bądź patrolowane sprawiała, że miejsce postoju oddziałów mogło być łatwo odkryte. Około godziny 7.00 większość oddziałów zgrupowania dotarło na miejsce.
Po godzinie 9 partyzanckie ubezpieczenie zaczęło przesyłać do dowództwa meldunki, że Niemcy zaczynają obsadzać tory kolejowe, ale nawet to nie zmieniło decyzji „Okonia”. W szeregi partyzantów zaczynało wkradać się rozprężenie. Już w nocy od kolumny odrywały się mniejsze lub większe grupy partyzantów (szczególnie pochodzących z najbliższych okolic). Odchodziły także większe oddziały, niektóre zresztą za pozwoleniem samego „Okonia” jak Kompania Lotnicza Tadeusza Gaworskiego „Lawy”.
Około godziny 10 nad terenem zajętym przez zgrupowanie zaczął krążyć dwukadłubowy samolot rozpoznawczy Fw 189 zwany potocznie „Ramą”. Kiedy rozpoczął ostrzeliwać partyzantów stłoczonych na niewielkiej przestrzeni, siejąc wielki popłoch szczególnie wśród koni, partyzanci nie wytrzymali i zaczęli odpowiadać ogniem. Po raz kolejny okazało się, że to Pan Bóg kule nosi. Jeden z pocisków uszkodził maszynę, która zaczęła dymić i ostatecznie rozbiła się koło Grodziska. Był to ostatni wybuch radości bowiem już niedługo miało się okazać, że pierścień niemieckiej obławy zaciska wokół zgrupowania liczącego wtedy około 1200 żołnierzy.
Dopiero meldunki o zacieśnianiu się okrążenia skłoniły „Okonia” do wydania rozkazów. O godzinie 12 oddziały partyzanckie ugrupowanie w dwóch kolumnach miały sforsować tory kolejowe i przebić się na południe. W pierwszej fazie ataku oddziały AK odniosły sukces. Pomimo niemieckiej obrony udało im się dotrzeć do torów
i wyprzeć stamtąd wroga. Niestety wtedy od strony Żyrardowa nadjechał zaimprowizowany pociąg pancerny (czołgi oraz transportery opancerzone umieszczono na lorach kolejowych). Polskie natarcie załamało się. Pociąg pancerny jadący po nasypie miał bardzo dobre pole ostrzału wgłąb polskiego ugrupowania. Ostrzał powodował coraz większe straty, nie tylko wśród partyzantów. Pociski raziły także grupę jeńców niemieckich, których w dalszym ciągu prowadzono ze zgrupowaniem. Dopiero teraz „Okoń” wydał rozkaz o ich uwolnieniu. Ostatecznie po wycofaniu się z nasypu kolejowego polskie zgrupowanie uformowało linię obronną w kształcie czworoboku. Rozpoczęła się walka pozycyjna.
Stanowiska obsadzone przez spieszonych ułanów z 3. i 4. Szwadronów zostały zaatakowane przez niemieckie kolumny pancerne wsparte piechotą. Przy dużych stratach własnych udało się je odeprzeć. Pojawienie się niemieckich kolumn pancernych doprowadziło do zamknięcia pierścienia okrążenia. Była godzina 14. Bez jakiegokolwiek rozkazu ze strony „Okonia” oddziały prowadziły walkę. Dopiero około godziny 15.30 wydał rozkaz obrony i trwania aż do zmroku.
Kiedy pół godziny później dowódcy piechoty usłyszeli rozkaz o przeprowadzeniu ponownego ataku na tory wszyscy byli zdezorientowani. Pomimo sprzecznych rozkazów dowódcy zaczęli wykonywać polecenia, ale z chwilą kiedy plutony rozwijały się w tyraliery do ataku na tory ponownie wjechały dwa pociągi pancerne (improwizowany, który już wcześniej włączył się do walki oraz przepisowy pociąg pancerny nr 30), które rozbiły natarcie w zarodku. Klęska była coraz bliżej.
Widząc rozpaczliwą sytuację zgrupowania oraz brak odpowiedzialnych decyzji „Okonia” inicjatywę przejmuje wreszcie dowódca partyzantów nowogródzkich „Dolina”. Przez konnych gońców nakazuje on wszystkim oddziałom przebijanie się w kierunku południowo-zachodnim. Określa także, że grupy które nie mają na to szans przedzierały się w najbardziej dogodnych dla siebie kierunkach.
Powstańcze jednostki niejako na własną rękę próbowały wyrwać się z niemieckiego „kotła”. Prawdopodobnie była to ostatnia chwila przed całkowitym zniszczeniem zgrupowania.
WYJŚCIE Z OKRĄŻENIA
Grupa na czele której stanął „Dolina” szturmem sforsowała dwie linie nieprzyjaciela. Dochodziło do walki granatami i wręcz. Kto padł lub został ciężej ranny, zostawał. Wreszcie sforsowano tory kolejowe. Po północy dotarli do Puszczy Mariańskiej, która była określona jako punkt zborny. Oddział liczył tylko 50 ludzi.
Dowódca dywizjonu kawalerii „Nieczaj” wydał rozkaz, że jego oddziały będą przebijały się w kierunku na zachód. W pierwszym rzucie do ataku mieli ruszyć ułani 1., 2. i 4. szwadronów. Szwadron 3. miał ubezpieczać pierwszy rzut, a następnie przebić się jego śladem. Szturm rozpoczął się około godziny 18. Ułani w pełnym galopie sforsowali dwie linie obławy, obrzucając Niemców granatami. Po 20 minutach zatrzymano się w okolicy miejscowości Grąd oczekując na ułanów, których konie padły oraz na grupy piechoty. Udało się przebić około 140-200 ułanom. Po dwugodzinnym odpoczynku oraz uporządkowaniu oddziału ruszono w kierunku Puszczy Mariańskiej, omijając Żyrardów od północy i zachodu. Podczas przekraczania drogi Wiskitki-Oryszew stoczono jeszcze walkę z niemieckimi oddziałami. To wtedy grupa ułanów 4. szwadronu pod dowództwem „Jawora” chcąc ominąć niemieckie punkty ogniowe skręciła w lewo. Po chwili ułani znaleźli się na ulicach Żyrardowa. Nie mieli innego wyjścia jak przemknąć galopem przez uliczki miasta.
Około północy z kotła wydostał się zorganizowany oddział ułanów 3. szwadronu, który ubezpieczał do tej pory główny atak kawalerii. Podczas rozpoznawania kierunku szarży zginął dowódca szwadronu „Narcyz”. Resztki oddziału, liczące około 50 ułanów, przebiły się jednak przez niemieckie linie i ostatecznie także dotarły do Puszczy Mariańskiej.
Poszczególne grupy partyzantów wydostawały się z okrążenia na własną rękę i to praktycznie we wszystkich kierunkach.
Bitwa pod Jaktorowem była jednym z największych całodziennych bojów AK, które rozegrało się na lewym brzegu Wisły. W jej wyniku Grupa AK „Kampinos” praktycznie uległa rozbiciu i przestała istnieć. Starty całego zgrupowania są trudnie do oszacowania. Prawdopodobnie zginęło około 250 partyzantów, około 300 zostało rannych, a około 200 dostało się do niewoli. Olbrzymie straty poniosła w tym boju kawaleria: zginęło 185 ułanów, a rannych zostało 46. Pomimo olbrzymich strat ułani pamiętają jednak o symbolach: Dowódca Pocztu Sztandarowego chorąży sztandarowy kpr. „Żbik” Marian Podgóreczny z por. „Nieczajem” spalą Sztandar 27 pułku, aby nie dostał się w ręce wroga.
W ROZPROSZENIU
Po zakończeniu bitwy żołnierze Grupy Kampinos znaleźli się w rozproszeniu. Do puszczy przebiło się ich około 200. Duża część po przebraniu się w cywilne ubrania „wsiąkła” w okoliczne wioski. Drogi innych były różne.
Liczący 21 żołnierzy oddział, któremu nie udało się wyjść z okrążenia, ukrył się w gęsto porośniętymi kępami olchy rozlewisku. Dopiero po dwóch dniach, kiedy wycofano niemieckie posterunki, oddział zaczął przedzierać się w kierunku Gór Świętokrzyskich. W połowie października grupa dołączyła do oddziału Antoniego Hedy „Szarego”. Nie ona jedna zresztą. Łącznie w oddziale „Szarego” znalazło schronienie 66 partyzantów z rozbitej Grupy Kampinos, w tym 43 ze Zgrupowania Stołpeckiego. Całość pod dowództwem ppor. „Lecha” (nazwisko nieznane). Sam „Szary” meldował, że grupa liczyła 96 osób i błędnie podawał, że pochodziła z Wileńszczyzny.
Nieduży, około dziesięcioosobowy oddział pod dowództwem pchor. „Sowy” – Stefana Sudnika dotarł aż na Podhale, gdzie dołączył do oddziału Józefa Kurasia „Ognia”, w ramach którego walczył z Niemcami do samego końca.
Największa grupa partyzantów znalazła się zgodnie z rozkazem „Doliny” w Puszczy Mariańskiej. Schronienie znalazło tu około 200 żołnierzy w tym duża część kawalerii. Oddział miał się przemieszczać na południe, na bardziej bezpieczny teren, żołnierze byli bowiem u kresu wytrzymałości. Rannych i chorych przekazywano miejscowym placówkom AK. Ranny podczas walk dowódca kawalerii „Nieczaj” przekazał czasowo dowództwo swojemu dotychczasowemu zastępcy, Zygmuntowi Kocowi „Dąbrowa”. Sam natomiast podczas marszu zajął się odbudowaniem pułku rekwirując po drodze z majątków konie przeznaczone dla Niemców.
OSAMOTNIENI
Po zebraniu rozproszonych żołnierzy oddział „Doliny” wraz z odbudowującą się kawalerią ruszył na południe. Przyjęto nazwę Samodzielny Oddział Partyzancki. Po przejściu Pilicy oddział zapadł w Lasach Brudzewskich na zasłużony odpoczynek. Przemarsze kolumn Niemieckich zmuszały jednak oddział do ciągłego lawirowania. Systematycznie przekazywano chorych i wycieńczonych żołnierzy pod opiekę miejscowych placówek AK, przez co stan oddziału malał.
Wszystkich nurtowała jednak myśl: co dzieje się z ich kolegami?, może czekają na pomoc w okolicy Jaktorowa? Podjęto decyzję o rekonesansie na teren niedawnego boju.
14 października oddział dotarł w okolice Woli Pękoszewskiej, niedaleko od Skierniewic. Tu zorganizowano zasadzkę na niemiecką kolumnę samochodów wracającą z rekwizycji w jednej z wiosek. Zatrzymano kilka samochodów w których jak się okazało są… ziemniaki. Auta spalono, a oddział odskoczył z terenu zdekonspirowanego walką.
Następnego dnia (15 października) oddział kwaterował we wsi Pniowie. W południe na partyzanckie ubezpieczenie dowodzone przez „Nieczaja” wjechały dwa niemieckie samochody ciężarowe z piechotą. Pierwszy mały samochód został początkowo przepuszczony przez zasadzkę, później zajęli się nim czterej ułani. W drugim siedziało przeszło czterdziestu Niemców. Zajęło się nim dwunastu kawalerzystów. Ogień otwarty z bliskiej odległości zrobił swoje, ale jeszcze większe zdziwienie partyzantów wzbudziło to, że Niemcy prawie wcale się nie bronili. W zasadzce zginęło ponad 30 Niemców, do niewoli dostało się dwunastu w tym oficer. Po stronie polskiej zabity został jedynie kapral Jan Polak, który poległ podczas ataku na mniejsze auto. Podczas przesłuchania niemieckiego oficera okazało się, że szukali oni zgrupowania (liczącego według ich dowództwa dwa tysiące konnych) z propozycją poddania się oddziałów AK. „Dolina” odparł, że musi skontaktować się z własnym dowódcą, co miało zapewnić oddziałowi czas. Niemiecki oficer zaświadczył, że do czasu otrzymania odpowiedzi oddziały stacjonujące w okolicach Skierniewic nie będą prowadziły działań przeciwko partyzantom. Jeńcy niemieccy zostali puszczeni wolno, a oddział postanowił wykorzystać „czas na odpowiedź” na planowany rekonesans pod Jaktorów. Po dotarciu do linii kolejowej Skierniewice-Żyrardów okazało się jednak, że jest ona szczelnie obstawiona przez niemieckie oddziały i dalszy marsz jest niemożliwy. Oddział rozpoczął powrót na południe. Przez Las Osuchowski dotarli w okolice Białej Rawskiej. Tu, we wsi Rosławowice, oddział stoczył walkę z kolumną niemieckich samochodów pancernych, która zaatakowała miejsce postoju partyzantów. Oddział odskoczył jeszcze bardziej na południe.
NA ZIEMI ŚWIĘTOKRZYSKIEJ
24 października Samodzielny Oddział Partyzancki wszedł w skład 25 Pułku Piechoty AK, którym dowodził mjr. „Leśniak” Rudolfa Majewskiego (po zakończeniu wojny zamordowany przez komunistów). Oddział stworzył III batalion w składzie: 7 kompania 78 pułku piechoty Strzelców Słuckich z Baranowicz oraz szwadron kawalerii 27 pułku ułanów im. Króla Stefana Batorego z Nieświeża.
W tym czasie 25 pp prowadził w okolicy Drzewice ciężkie walki i aby dać żołnierzom odpocząć dowództwo postanowiło w ciągu jednej nocy przerzucić się o 30 kilometrów.
BIAŁY ŁUG
W straży przedniej szedł III batalion dowodzony przez „Dolinę”. Pułk, liczący łącznie około 850 żołnierzy, bez przeszkód pokonał wyznaczoną trasę. Nad ranem oddział „Doliny” dotarł do miejscowości Biały Ług, niedaleko od Radoszyc i rozłożył się na kwaterach. Wystawiono ubezpieczenie. Reszta pułku zajęła kwatery w niedalekiej odległości.
Tuż nad ranem kwatery batalionu „Doliny” zostały zaatakowane przez nieprzyjaciela, który przeszedł pomiędzy ubezpieczeniami. Wśród ogólnego rozgardiaszu oddział wycofał się do lasu, dopiero tam uporządkowano szeregi
i gdy zrobiło się już widno zaatakowano nieprzyjaciela zajętego szykowaniem posiłku. Jak się okazało naprzeciw partyzantom stali Ukraińcy, z Dywizji SS „Galizien”, współpracujący z Niemcami. Poranny atak rozbił napastników, którym zadano duże straty. Oddział „Doliny” zajął następnie stanowiska na piaszczystych górkach, a w kierunku skąd spodziewano się napastników wysłano patrole. Wkrótce zameldowały one, że zbliża się kolejny nieprzyjacielski oddział. Został on ostrzelany, ale pomimo to napastnicy powoli posuwali się w kierunku stanowisk partyzanckich, a kiedy Ukraińcy do walki wprowadzili moździerze, sytuacja partyzantów stała się bardzo zła.
„Dolina” zarządził odwrót. To właśnie podczas niego został ranny odłamkami pocisku granatnika. Wtedy zginął także podporucznik kawalerii Stanisław Bazarewski, który w Kampinosie był dowódcą szwadronu zwiadu konnego. Na szczęście ze wsparciem przybyła jednak z kompanii piechoty. Partyzanci „Doliny” mogli chwilę odpocząć. Nie trwało to długo bowiem major „Leśniak” wydał rozkaz aby oddział obszedł niemieckie pozycje i zaatakował wrogów od tyłu. Okrężna droga trwała ponad godzinę.
Po dotarciu na wyznaczone pozycje partyzanci przeprowadzili atak, który kompletnie zaskoczył wroga. Ogień otwarty z bliskiej odległości zaskoczył nieprzyjaciela, który zaczął w bezładzie uciekać. Śmierć zbierała bogate żniowo.
Po walce okazało się, że akcję na partyzancki pułk przeprowadziły jednostki Wehrmachtu, SS i formacji pomocniczych Ostlegionu liczące ogółem około 900 żołnierzy. Straty wroga wynosiły około 140 zabitych, liczby rannych nie udało się ustalić. Zdobyto także trzy wozy z amunicją, 2 granatniki, 1 cekaem, 6 erkaemów, 5 peemów, kilkanaście karabinów oraz dwa działka polowe (napastnicy zabrali przed porzuceniem zamki). Straty własne całego pułku wynosiły 8 poległych i 27 rannych.
Najgorsze było jednak to, że Pułk nie oderwał się od nieprzyjaciela, a całodzienny bój zdradził miejsce postoju oddziału.
W WALCE
Następnego dnia (28 października) pułk kwaterował w okolicy miejscowości Bulianów (powiat Końskie). Około godziny 9 rano na ubezpieczenie wystawione przez batalion „Doliny” wjechały 4 wozy parokonne z 16 ludźmi. Ich celem była rekwizycja żywności w wiosce. Po wymianie ognia cała grupa została ujęta. Było w niej 2 niemieckich żandarmów, 7 Ukraińców i 3 Kałmuków z Ostlegionu oraz 4 Polaków z Organizacji Todt. Polaków, na ich prośbę wcielono do pułku jako pracowników cywilnych. Pozostałych na mocy wyroku sądu polowego rozstrzelano.
Następnie pułk przeniósł się w lasy przysuskie. Dopiero tam żołnierze mieli kilka dni odpoczynku. Dopiero 4 listopada partyzantów ogarnęła niemiecka obława. O godzinie 9 rano rozpoczął się w rejonie leśniczówki Huta trwający dziesięć godzin bój. O zmroku Niemcy wycofali się z lasu, ryglując jednak wszystkie dukty i drogi i szykowali się do kolejnego etapu walki w dniu następnym. Około północy partyzanci brawurowym atakiem przedarli się przez niemieckie okrążenie i odskoczyli do odległego w linii prostej o 11 km Bokowa. Straty własne: 9 poległych, w tym starszy ułan „Niedźwiedź” Stanisław Myślicki i około 50 rannych. Straty wroga: ponad 100 zabitych. Liczba rannych nieustalona.
Pułk nie oderwał się jednak od nieprzyjaciela. Następnego dnia jego miejsce postoju zostało wytropione i około godziny 9 rano partyzanci stacjonujący w wiosce zostali zaatakowani. Atakujący przez odkryty teren Niemcy zostali przywitani skutecznym ogniem. Zginęło ich około 50. Dopiero kiedy do użycia wprowadzono artylerię i wieś zaczęła płonąć partyzanci w sposób zorganizowany wycofali się i zapadli w lasy Nadleśnictwa Radoszyce. Straty własne: 10 poległych i około 30 rannych.
Pułk staczając potyczki wymywał się niemieckim oddziałom, aż wreszcie 8 listopada przekraczając około godziny 21 szosę Końskie – Kielce, między wsiami Wincentów i Brody, wpadł w niemiecką zasadzkę. Ponad 350 partyzantów, w tym większość oddziału „Doliny”, przebiło się na drugą stronę szosy, ale ponad 200 się to nie udało. Część rozproszyła się, a część dołączał później do oddziałów z rozformowanego pułku.
Bitwa pod Wincentowem była bowiem ostatnią bitwą pułku. Następnego dnia jednostka została rozwiązana. Dowódca większość żołnierzy zdemobilizował, a z pozostałych stworzył mniejsze oddziały, które miały działać samodzielnie.
Ułani z chor. Nurkiewiczem dalej prowadzą walki na ziemi kieleckiej, aż do rozwiązania 25 pp., które odbywa się na początku listopada 1944 r. Pozostawieni sami, por. „Dolina” i chor. „Nieczaj” tworzą samodzielny oddział/grupę AK o nazwie „Kampinos”. Ciężej chorych partyzantów pozostawiają na melinach lub odsyłają do rodzin i odsyłają do znajomych, zmniejszając oddział z 100 osób w końcowym okresie walk do około 20 partyzantów. Pozostali partyzanci z tego oddziału zwycięsko walczą do 18 stycznia 1945 roku. Jednak po otrzymaniu rozkazu z KG AK oddział kpt. „Doliny” i ppor. „Nieczaja” zostaje zwolniony z przysięgi
i rozpuszczony do domu. Był to zarazem czas awansów i nagradzania orderami i odznaczeniami. Dużą część partyzantów i ułanów nagrodzono rozkazem KG AK. Końcem września i października 1944 r. wielu kresowych partyzantów zmienia sobie swoje nazwiska na posiadanych niemieckich Kenkartach na inne podobne lub nowe. Tak czyni także dowódca kawalerii. Dotychczasowy III batalion pod dowództwem „Doliny” pozostał w nowym układzie jedynym oddziałem kawaleryjskim.
SAMODZIELNY ODDZIAŁ „KAMPINOS”
Po reorganizacji do oddziału przybył na wizytację, w towarzystwie komendanta Podokręgu Piotrków majora „Powały”, wysłannik szefa sztabu Naczelnego Wodza pułkownik dyplomowany Roman Rudkowski. Jak się okazało jest on tak jak „Dolina” cichociemnym i rozmowa zeszła na dopytywanie się o losy znajomych.
Naprawdę jednak okres po demobilizacji pułku to dla oddziału „Doliny” czas nieustannego wymykania się z niemieckich kleszczy obław. Często dochodziło także do walk:
13 listopada – Brzozów,
26 listopada – Niemojewskie Górki. Kawaleria kwaterująca w wiosce, na skraju lasów białaczowskich, została z flanki zaatakowana przez niemieckie jednostki pacyfikacyjne. Po kilkugodzinnej walce partyzanci szarżując wyrwali się o zmroku z „kotła” i odskoczyli. Strat własnych nie było.
9 grudnia – lasy Białaczewskie,
10 stycznia 1945 – Modrzew
17 stycznia – Modrzewek i Kraśnica
W tym ciężkim czasie dzięki pani Bąkowskiej zarządzającej, majątkiem w Kraśnicy, po swoim mężu zamordowanym w Katyniu zorganizowano Wigilię. Ostatecznie wieczerza została przygotowana w szkole w Libiszowie, a olbrzymi wkład w jej przygotowanie włożyli miejscowi nauczyciele.
Kiedy teren na którym operował oddział został zajęty przez Armię Czerwoną przed żołnierzami stanął nowy dylemat: co dalej?
W lasach kieleckich w Okręgu AK „Jodła” przy 25 pułku piechoty (okres październik do 11 listopad 1944 ) w składzie III batalionu składającego się z 7 kompanii piechoty i jednego szwadronu kawalerii oraz w samodzielnym oddziale „Kampinos” ( w okresie 11 listopad 1944 do 17/18 styczeń 1945 roku) kawaleria toczyła walki z Niemcami w rejonach i wsiach: Marcinków – Herszt pod Żarnowcem, Biały Ług, Krzezinki k/ Gochniewa, Pod Przysuchą – Huta Gałki, Kolonia, Niebo – Piekło. Zginęło 10 ułanów, rannych zostało 20 ułanów. Zabito wrogów:55 i raniono 16.
KONIEC WOJNY – NOWA, CZERWONA OKUPACJA
Kpt. „Dolina” w niedługim czasie emigruje z większością podległych oficerów na zachód, zakopując w okolicach śląska skrzynie blaszane z historycznym archiwum brygady oraz z licznymi fotografiami partyzantów AK. Porucznik „Nieczaj” robi to samo, lecz w innym miejscu. Po wojnie służby bezpieczeństwa znajdą oba zakonspirowane miejsca i przechwycą zakopane archiwa. Ktoś z podległych w partyzantce wydał bezpiece tajemnice ukrycia archiwaliów zgrupowania i kawalerii.
Część partyzantów / ułanów melinuje się w tworzonej przez komunistów milicji obywatelskiej na terenie powiatu opoczyńskiego. Część wraca do domów, a inni przenoszą się na ziemie zachodnie – odzyskane. Por. Zdzisław Nurkiewicz ranny stacjonuje w Brzustówku k/Opoczna lecząc rany wojenne. Opiekuje się nim na „melinie” u p. Janka, ułan zwiadu / sanitariuszka „Ula”, Urszula zd. Koczarska, która przyjęła takie nazwiska jak por. „Nieczaj”; Zapolska. Wszyscy okoliczni tam zamelinowani partyzanci AK odwiedzają i pomagają swemu dowódcy wiedząc, że ich niedawny dowódca ukrywa się przed bezpieką i bolszewikami. Zwracają się do niego nowym pseudonimem „Baćko”, po wschodniemu, i z białoruska to znaczy ojciec.
Już po wyleczeniu z ran d-ca kawalerii przenosi się z Ulą na ziemie odzyskane gdzie zostaje przez bolszewików z Puszczy Nalibockiej rozpoznany i aresztowany. Udaje się uciec Zapolskiemu Zdzisławowi czerwonym oprawcom. Mieszka krótko w Szczecinie w Bydgoszczy u szwagierki Ewy a także krótko przebywa w Krakowie u szwagra Karola Dörre i Marii szwagierki. Wreszcie trafia z żoną (łączniczka Ula) do Warszawy. Tam na krótko podejmuje pracę w gminie Warszawa Falenica jako poborca podatkowy. W tym czasie i trakcie mieszkania w Warszawie rodzi im się drugi syn. Pracując w Urzędzie Gminy zostaje rozpoznany przez MBP/UB i musi ponownie uciekać
z Warszawy.
Ponownie zmienia nazwisko. Zostawia Urszulę z dwojgiem dzieci i przenosi się na ziemie odzyskane. Pracuje w kamieniołomach w okolicach Wałbrzycha, potem w okolicach Gorzowa Wielkopolskiego w młynie oraz w Słupsku jako pracownik teatru. Jednak wszędzie nie zagrzewa długo miejsca, gdyż wyczuwając zagrożenia przed MBP/UB szybko znika z zagrożonego terenu. Udaje się także w trakcie swoich ucieczek do Szczecina do p. Konstancji dawnej właścicielki ziemskiej z Chaciszek. Kiedy tak jeździ pociągami spotyka czasem dawnych ułanów z oddziału AK i dowiaduje się o licznych aresztowaniach ułanów z jego kawalerii z tym, że niektórzy po wojnie o czym wiedział, zorganizowali tzw. Zbrojną Grupę Przeżycia „ZGP” – oddział o nazwie „Grupa Juranda”, którą szczególnie zasilili rodowici ułani z polskich kresów. Była to tajna miejscowa konspiracja. To ci, którzy nie mieli gdzie się podziać po wojnie, nie mieli gdzie wracać a ich rodziny zostały w ZSRS lub zesłano na Sybir. Działalność ich polegała na rozbrajaniu czerwonych działaczy partyjnych, posterunków Milicji i rozbicia różnych kas gminnych w celu przeżycia. Wyroków na przeciwnikach nie wykonywali, jedynie w zagrożeniu i w ostateczności. Potem ta grupa przekształciła się w Polski Związek Wojskowy [PZW] Obwód Maria działający w okolicy Prudnika. W roku 1948 grupa zbrojna została rozwiązana. W grupie było od 18 do 25 ułanów. Duża część partyzantów owej grupy zostało aresztowanych i skazanych przez „Sądy Czerwone”. Dowódca grupy w 1949 roku odebrał sobie życie w areszcie PUBP w Prudniku lub został skrycie zamordowany przez ubowców. Złapani chłopcy z tej grupy nikogo komunistom nie wydali.
Po różnych dalszych perypetiach Nurkiewicz wraca do Krakowa i tam spotyka się po raz pierwszy od jesieni 1940 roku z żoną Józefą (pierwsza żona, wywieziona przez sowietów na Syberię o której był przekonany, że nie żyje), która jakimś cudem wraz z pasierbicą Danutą powróciła ze zsyłki w ZSRS. Dwoje synów nie przeżyło katorgi bolszewickiej a młodzieniec Stefanek zginął lub zaginął w mrozach Kazachstanu. Najstarszy syn Zdzisław – Rafał złapany przez NKWD przebywał w obozie na Magadanie nad morzem Ochockim. „Nieczaj” zmienia swoje nazwisko po raz trzeci. Po komplikacjach rodzinnych z żoną Józefą związanych z tragedią obozową wschodniej zsyłki zamieszkuje w Czatkowicach k/Krzeszowic obok Krakowa w domu Karola Dörre. W listopadzie 1950 roku przychodzi na świat syn – ósme ostatnie dziecko Nurkiewiczów. Tam pracuje najpierw na wsi u gospodarza przy koniach, następnie w firmie budowlanie odbudowującej zakłady energetyczne w Krakowie. Pracuje również na Podhalu w miejscowej żwirowni w Ludźmierzu k/Nowego Targu. Po powrocie z Podhala podejmie pracę w kamieniołomie w Czatkowicach/Krzeszowicach. Między czasie lecz rzadko spotyka się „przypadkowo” z Ulą.
W ten konspiracyjny sposób ukrywa się przed MBN /UB / SB-MO , co trwało do stycznia 1959 roku.
PRL – KARA ŚMIERCI – WIĘZIENIE
W styczniowy chłodny zimowy ranek w zakładzie pracy zostaje przez ubranych po cywilnemu komunistycznych funkcjonariuszy SB aresztowany. W domu przeprowadzono rewizję i przewieziono dzielnego dowódcę do aresztu w Zielonej Górze. Poddany go ciężkiemu przesłuchaniu, represji psychicznej i biciu. Sporządzono Akt Oskarżenia. Na procesie zebrano wielu świadków z Białorusi i ze zgrupowania AK. Niektórzy bronili swego dowódcę zwycięskich bitw. Niektórzy „zdrajcy-kolaboranci”, „czerwoni” zeznawali na swego dowódcę „Nieczaja”. Sąd w Zielonej Górze wydał tylko jeden z możliwych wyrok – Karę Śmierci oraz dodał wszystkie możliwe kary. Dwóch odważnych ławników nie zgodziło się z opinią Sądu i wyraziło zdanie odrębne od wydanego wyroku. Jednak to nie uratowało dzielnego „Nieczaja”. Skazanego przewieziono do celi śmierci
w oczekiwanie wykonania strasznego wyroku. W słowie końcowym oskarżony dowódca powiedział:
nigdy nie zdradziłem swojej ojczyzny – Matki Polski.
Po złożonej przez obrońców apelacji Sąd Najwyższy zmienił Nurkiewicza wyrok na 15 lat dodając wszystkie dodatkowe kary. Teraz, aż do wyjścia z więzienia Nurkiewicz odsiaduje „swą karę” w najcięższych więzieniach. Współwięźniowie nazywają go w kryminale pseudonimem „Ataman”. Przebywając we więzieniu leczy się, leczy zęby które mu na przesłuchaniach wybito. W skutek chorób i na skutek podeszłego wieku zostaje wcześniej zwolniony z kryminału. Wypuszczenie odbyło się w czerwcu 1969 roku już po odsiedzeniu 10 ½ letniej czerwonej katorgi.
„WOLNOŚĆ” – POWRÓT DO DOMU
Wraca żołnierz, partyzant z więzienia do rodziny do Krzeszowic – Czatkowic. Zastaje swoje mieszkanko małe inne, pokój z kuchnią bez WC i łazienki (18 m²). Ma to mu starczyć do śmierci. Umiera nagle 12.09.80 r. na ciężki zawał serca. Został z honorami pochowany na cmentarzu parafialnym św. Marcina w Krzeszowicach. Odprowadzali go ułani i sanitariuszki z 27 pułku ułanów Armii Krajowej.
Dowódcy pułku:
rtm. Adam Zakrzewski (p.o. 29 VII - 2 VIII 1920)
mjr Zygmunt Podhorski (2 VIII 1920)
mjr Adam Zakrzewski (1920-1921)
mjr/ppłk Jan Reliszko (1921-1927)
ppłk dypl. Stanisław Rostworowski (1927-1929)
ppłk/płk dypl. Fryderyk Mally (1929-1934)
płk Józef Pająk (1934-1939)
chor. Zdzisław Nurkiewicz (1943-1945)
ŻURAWIEJKA
Chociaż sławne imię noszą
niezbyt dzielnie walkę znoszą
Lance do boju, szable w dłoń,
Bolszewika goń, goń, goń,
Żuraw, żuraw, żurawia,
Żurawiejka ty maja!
Daj buziaka moja miła,
bom ja ułan Radziwiłła.
Lance do boju...
Lejbalfonsi, donżuani
to Nieświescy są ułani.
Lance do boju...
Skaczą żółtki przy granicy,
Obok w strachu bolszewicy.
Lance do boju…
Straszne szable, groźne lance,
To nieświescy Astrachańce.
Lance do boju…
Pełnią służbę na kolei,
To ułani z Horodzieji.
Lance do boju…
Lejb gwardziści donżuani
To Nieświescy są ułani.
Lance do boju…
Śpiewy, tańce, wódka, kiła,
To ułani Radziwiłła.
Lance do boju…
Siedząc w siodle puszcza bąka,
To jest ułan od Pająka.
Lance do boju…
Materiał powstał na podstawie:
Strona Macieja Zapolskiego
27 Pułk Ułanów – Wikipedia.
http://pl.wikipedia.org/wiki/27_Pu%C5%82k_U%C5%82an%C3%B3w
„Jodła” – Wojciech Borzobohaty
„Konspiracja i Powstanie w Kampinosie” – Józef Krzyczkowski „Szymon”
„Na rubieży Okręgu AK Łódź” – Eugeniusz Wawrzyniak
„Puszcza Kampinoska – Jaktorów 1944” – Szymon Nowak
„Partyzanci trzech puszcz” – Adolf Pilch.
„Wspomnienia Szarego” – Antoni Heda
.
Strona 1 z 4
- start
- Poprzedni artykuł
- 1
- 2
- 3
- 4
- Następny artykuł
- koniec