… Dziesięciu z nas stanęło w szeregu i poszliśmy korytarzem, a on za nami. … Przechodząc obok Hansa wysoki chłopak nagle skoczył i przydusił go do podłogi. Szybko podążyliśmy z pomocą. Zatkaliśmy draniowi całą mordę ręcznikiem, żeby nie krzyczał, przy sposobności wybiliśmy mu zęby, zdjęliśmy z niego ubranie, odebraliśmy mu rewolwer, klucze do drzwi i samego pozostawiliśmy związanego w ustępie. Zabijać nie chcieliśmy, bo przecież gestapowcy za jednego zabitego mogli rozstrzelać kilkudziesięciu Polaków.
„Marynarz” ubrał się w ubranie gestapowca, wziął rewolwer i poszedł pierwszy w kierunku wyjścia. Aby się wydostać z więzienia trzeba było pokonać cztery bramy. Tyle bram, nas więźniów politycznych, dzieliło od ulicy i wolności. Trzeba było także pokonać wielu uzbrojonych w ręczne oraz maszynowe karabiny strażników. „Marynarz” poszedł bardzo wolno korytarzem i podszedł do żelaznej kraty. Ostro w nią zastukał i głośno zawołał po niemiecku na strażnika. Strażnik zobaczywszy człowieka w mundurze podbiegł i nie przyglądając się zbytnio, otworzył kratę. Nie zdążył nawet krzyknąć, jak był w naszych rękach. Rozprawiliśmy się z nim prędko i zakneblowanego i związanego zanieśliśmy do ustępu i położyliśmy do obok gestapowca. Nakazaliśmy mu leżeć spokojnie, bo inaczej go zastrzelimy. Dla postrachu marynarz pokazał mu rewolwer i przystawił mu lufę do głowy.
Na drugim korytarzy była dyżurka, a w niej czterech niemieckich strażników. Wpadliśmy tłumnie do niej i szybko rozprawiliśmy się z Niemcami. Strażnicy właśnie grali w karty, a karabiny stały w kącie. Niemcy nie zdążyli nawet podnieść się z krzeseł, a już byli obezwładnieni. Teraz byliśmy już uzbrojeni i powiedzieliśmy sobie, że łatwo się nie damy. Strażników związaliśmy i zakneblowaliśmy, rozbiliśmy znajdujący się w dyżurce telefon. Czterech moich towarzyszy przebrało się w mundury strażników i wdarliśmy się do wartowni, gdzie siedziało około dziesięciu strażników.
Hende hoch!- krzyknęliśmy, celując w nich zdobycznymi karabinami. Niemcy zupełnie zbaranieli i podnieśli ręce do góry. Zabraliśmy z wartowni kilkanaście karabinów i jeden ręczny rozpylacz. Potem powiązaliśmy strażników ich własnymi koszulami i również zakneblowaliśmy, ułożyliśmy ich na podłodzie i zamknęliśmy wartownię. Obezwładnienie strażnika, który stał na podwórzu przy bramie, prowadzącej na ulicę, poszło już bardzo łatwo. Odebraliśmy mu broń i klucze do bramy.
Drogę mieliśmy wolną….”
Jak zwykle na zdjęcia poświęciliśmy wiele czasu. W głównej roli, „Marynarza”, obsadzony został Edek Oczkowski. Gratulacje. W naszych działaniach po raz pierwszy wziął także udział nasz nowy kolega, Kamil Piątek.
W ostatnim czasie już drugi raz gościliśmy na planie filmowym w pomieszczeniach kieleckiego więzienia. Ocalałe cele w dalszym ciągu robią wrażenie.
Film ukazał 25 kwietnia 2012 się w paśmie regionalnym Telewizji Polskiej w cyklu „Wieści spod Łysicy”. Dostępny jest także na stronie internetowej telewizji pod następującym linkiem:
http://www.tvp.pl/kielce/magazyny/r-jak-reportaz/wideo/25042012/7183596
Ostatnie konsultacje
Zamknięci w jednej z cel
Strażnicy mają palić papierosy, ale 4 sztuki jeden za drugim...
W nowym pomieszczeniu, przed nowym ujęciem.
Zobaczmy jak wyszło i decyzja... powtórka.
Jesteśmy na zewnątrz. Jeszcze tylko kilka scen. Robert i Edek niby po tej samej stronie, ale w filmie będą przeciwnikami.